poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt


WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU DLA WSZYSTKICH!!!
Spotkania One Direction, spełnienia innych marzeń, wymarzonych podróży, mocnych wrażeń, zdrowia, szczęścia i wszystkiego, czego do nich potrzebujecie. No i oczywiście koncertu chłopców w Polsce ^^  Aby przeszły 2013 rok przyniósł wam dużo radości, oczywiście, po raz kolejny - chłopców i jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!


Życzą Wika i Alex :D

niedziela, 23 grudnia 2012

Wszyscy


-POWIEDZIAŁEŚ IM?!
-NIE!
-ALE JAK TO?!
-Nie było okazji!
-Ja Cię kiedyś chyba zabiję! Co Ty sobie wyobrażasz?! Przyjeżdżam tutaj, będę z wami święta obchodzić, ale nie! Oni nic o mnie nic nie wiedzą, bo nie było okazji!-Powiedziałam z ironią, Naprawdę, aby być takim debilem, to jest sztuka.
-Ale przepraszam! Wybacz mi, więcej to się nie powtórzy!-Hazza błagalnie padł na kolana, z rękami złożonymi, jak do modlitwy.-Wybacz, [T.I.], daj mi jeszcze jedną szansę!-Wygląd Harolda, i zachowanie doprowadziło Cię do śmiechu. Próbowałam się opanować i udawać złą oraz srogą, ale przy takim dziecku, jakim był Harry - było to wręcz niemożliwe!
-No dobra pajacu, ale teraz idziemy im o wszystkim powiedzieć, dobrze? Chcę, aby wiedzieli o mnie wszystko, co muszą...
-Dowiedzą się, spokojnie. A teraz chodź i świętuj z nami to cudowne święto, którym jest Boże Narodzenie!
-Dobra...-Powiedziałam.-Jednak nie jestem do końca przekonana... A może jednak im powiedzieć to teraz...? Na początku... ?
-Ale co powiedzieć?-Do pokoju wpadł Lou. A więc tak jak myślałam - cały czas stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Skąd to wiem? Bo gdy Loui się pojawił, to reszta też się wyłoniła zza drzwi.-Jesteście razem?-Zapytał. My, to znaczy ja z Harrym, popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta nie wiedziała, o co nam chodzi. Jednak po chwili już się uspokoiliśmy.
-Ja? Z Harrym?-Ponownie napadł mnie śmiech. Hazze też.
-Ja? Z [T.I.]?-Teraz śmieliśmy się obydwoje.
-My jesteśmy jedynie przyjaciółmi!-Powiedziałam w uśmiechu.
-A nie parą!- Dokończył za mnie Loczek.
-To o czym wy mówiliście? Wszystko słyszeliśmy!
-A więc podsłuchiwaliście, prawda Niall?
-No...No...To znaczy...
-To znaczy, że tak.-Uśmiechnęłam się serdecznie.
-A więc o czym mówiliście? O czym nie wiemy, a powinniśmy?- Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy, a na niej pojawiło się zakłopotanie. Spojrzałam kątem oka na kociarza. Jego twarz przybrała podobny obraz.
-Chodźcie, musimy gdzieś pojechać.  Tam wam wszystko wytłumaczymy...-Zaczął twój przyjaciel.
-A nie możecie tutaj?
-Nie, niestety, ale nie. Tylko ubierzcie się ciepło...
-Dobra.-Chłopcy krzyknęli chórem, po czym wyparowali z pokoju. Popatrzyłam na Harolda. Na jego twarzy nie znajdował się, jak zazwyczaj - uśmiech, ale zakłopotanie i przygnębienie. Popatrzył na mnie, przeszywając swoimi zielonymi tęczówkami na wylot. Jego kocie oczy szkliły się. Wyszeptał zwykłe 'Przepraszam' i wyszedł z pokoju. Stałam jeszcze przez chwile tam sama, na środku pomieszczenia. Patrzyłam przed siebie, licząc, że odpowiedź się jakoś ujawni. Na co odpowiedź? Odpowiedź na trudne pytania, o tym, jak sobie teraz poradzić, co zrobić, co wybrać, co jest dobre, a co złe. Dla mnie było to trudne.
-[T.I.] pospiesz się!-Z dołu było słychać Zayna.
-Już idę!-Odkrzyknęłam, po czym szybko wpadając do pokoju, zabrałam kurtkę i wypadając, tak samo szybko jak się w tym pokoju znalazłam, zbiegłam po schodach. W przedpokoju ubrałam kurtkę, w pośpiechu buty i wyszłam z domu. W aucie czekali już chłopcy. Wow. Szybcy są, szczególnie Zayn! Zazwyczaj to na niego ostatniego czekamy. No nic. Wsiadłam do samochodu, zajęłam miejsce koło kierowcy i jechałam przez drogę w milczeniu, w głowie wymyślając wytłumaczenie i inne monologi...
-Ej, Ty! Loczek!-Zaczął marchewkozjadacz, wychylając się zza mojego siedzenia. Jego ton głosu mnie rozbawił.-Włącz ogrzewanie, bo tutaj za chwilę padniemy z zimna!
-Dobra, dobra.-Harreh przekręcił pokrętło. A, no tak! Nie wspomniałam, że mamy zimę.
Jechaliście już przez 30 minut, na dworze zaczął padać biały puch, zwany śniegiem, drogi były nadal opasane śliską powłoką z lodu, drzewa były przyozdabiane szronem, a szyby w aucie były zaparowane. Warunki do jazdy -> okropne!
-Odezwiesz się coś, [T.I.]?-zapytał się Liam.
-Hę?
-Od pół godziny nic nie mówisz. Może się w końcu odezwiesz?
-Aha.
-...
-No, odezwałam się.-Wyszczerzyłam się. Za to mina Liama była zniewalająca. Zaczęłam się chichrać. Nie mogłam przestać! Dady jedynie gapił się na mnie tymi swoimi brązowymi tęczówkami. Do mnie dołączyła reszta. Śmiech wypełnił całe autko. Mój serdeczny przyjaciel Hazza popatrzył się na mnie uroczo, ukazując swoje anielskie dołeczki. Zatopiłam się w jego dużych, kocich, zielonych oczach.
-Harry! Uważaj!-Usłyszałam jedynie krzyk Nialla, po czym poczułam przeszywający mnie ból, który był tak mocny, że nie do opisania. Przed oczami miałam ciemność. Jednak po chwili ból przeszedł, a ja już nic nie czułam...

*2 lata później*
*Narracja 3-osobowa*
Chłopcy stali nad grobem [T.I.] i Harry'ego. Ich przyjaciół. Oni już nie żyli. Nie żyli już przez dwa lata, przez wypadek,z którego nie wyszli żywo. Jak to się stało, pytacie? A więc tak:

Biały puch padał coraz mocniej, droga była przyozdobiona lodem, drzewa szronem, a szyby, jakby chcąc utrudnić jazdę - czasy czas były zaparowane. Mimo iż kierowca, którym był w tamtej chwili Harry, co chwila je oczyszczał ręką, po chwili znów był ten sam problem. Jednak on się nie poddawał, i chodź wszyscy wiedzieli, że go to drażniło, cały czas próbował. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle Niall zauważył ciężarówkę, która jedzie wprost na nich! Próbował ostrzec Hazze, ale nic to nie dało. Było za późno... A dlaczego Loczek sam nie zauważył pędzącego na nich auta? Bo wpatrywał się w piękne, duże, niebieskie oczy [T.I.], które były przepełnione radością, ale też troską. To było ostatnie, co widział...

A więc tak to się skończyło. Ciężarówka uderzyła w nich. [T.I.] i Harold nie przeżyli, reszta wyszła z tego, jednak był to cud, dla niektórych. Wiele osób sądzi, że to właśnie oni, czyli Hazz i jego przyjaciółka, uratowali resztę, gdyż to oni pierwsi zginęli. Przez to, ich duchy uchroniły resztę. Dzięki nim żyją..
Na myśl o wspomnieniach starych przyjaciół, gdyż w tym miejscu, na cmentarzu zawsze one powracają, w każdym oku obecnych tu chłopaków pojawiły się łzy. Jedynie Niall, który płakał od początku, wtulony był w kurtkę Liama. Łzy smutku, przygnębienia, bólu, rozpaczy...Bo przecież już nikt im przyjaciół nie zwróci...Dzisiaj mija rocznica  ich śmierci, dokładnie dwa lata. Dla wszystkich pamiętna data, ale nie kojarząca się z dobrym. Louis, najbliższy przyjaciel zielonookiego, najbardziej to wszystko przeżywał. Jednak nie okazywał tego aż tak bardzo, chcąc dać dobry przykład reszcie, jako najstarszy. Jednak nie było mu łatwo. Stracił najlepszego przyjaciela...
Pewnie jest jeszcze jedno, co wam chodzi po głowie, a mianowicie, co Harry nie powiedział reszcie o [T.I.], prawda? Jednak tego już się nie dowiemy... 
Oni zabrali swoją tajemnicę do grobu...


~*~
Sorry, nie chciałam nikogo uśmiercać, szczególnie tuż przed świętami, ale mam taki humor, co też wpłynął na moje pisanie, oraz brak weny na szczęśliwe zakończenie. Może ona  w końcu powróci i kogoś złączę razem na zawsze? Tego jeszcze nie wiem... Jednak jak dla mnie ten imagin nie wyszedł jednak tak źle ^^ Jednakże to do was należy ostatnie słowo. Ale teraz coś ważniejszego:
ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH ORAZ POGODNYCH ŚWIĄT! SUPER SYLWESTRA, ORAZ SPEŁNIENIA TYSIĄCA ŻYCZEŃ!!! NO I NAJWAŻNIEJSZE! : KONCERTU ONE DIRECTION W POLSCE!!! :D
To tyle od mnie ^^

sobota, 8 grudnia 2012

Niespodzianka

Kim jestem? Nazywam się [T.I.] [T.N.] i najlepiej, to chciałabym umrzeć. To byłaby dla mnie najlepsza ucieczka na zawsze. Jednak nie mogłaś. Nie mogłaś, bo coś Cię trzymało przy życiu. Była to twoja malutka córeczka, Ollie. Według Ciebie było to piękne imię. Ale nie wiesz jak dla Niego. Dla Niego, dla Twojego byłego chłopaka, który zerwał z Tobą, gdy się dowiedział, że jesteś w ciąży. Opuścił Cię. Niestety, ale mieszkasz w tej samej dzielnicy, co on, a więc widzisz go conajmniej raz dziennie. Nienawidzisz go. I boli Cię to. Ale jeszcze bardziej denerwuje. Za każdym razem, gdy go widzisz, on zachowuje się jak ostatni debil. Pokazywał, że nie jesteś już dla niego ważna. Gdy tylko zauważył Cię, obejmował dziewczynę, z którą był, całował ją, patrząc się złośliwie na Ciebie i zerkając czy się patrzysz, czy widzisz i czy on wzbudza w Tobie zazdrość. Ale zauważyłaś, że prawie co tydzień zmieniał dziewczynę. Żal było Ci ich, one Ci nic nie zrobiły. Ale jego zabiłabyś za to. A nadal pamiętasz, jak byliście szczęśliwi...

*Narracja 3-osobowa*

-Aleś Ty kochany!-dziewczyna była pewna zachwytu. Jej chłopak właśnie pokazał jej ich nowy dom, którym będą mieszkać. Był on pięknie urządzony, tak jak sobie śniła. A on o tym wiedział i spełnił jej marzenie. Ale nie jedyne, kolejne mówiło, aby byli razem na zawsze. To byłe ich wspólnie marzenie, które oboje chcieli spełnić. Bardzo się starali, aby nic ich nie poróżniło, aby nic nie zmieniło ich wymarzonej przyszłości.-Kocham Cie.-ona odwróciła się, wspięła na palce oraz obdarzyła jego gorącym pocałunkiem, który zresztą odwzajemnił. 
-Ja... Ciebie... też.-mówił ON między przerwami na oddech. Coraz bardziej pogłębiali pocałunek. Namiętną atmosferę przerwał telefon i muzyka, która z niego leciała, a dokładniej ulubiona piosenka [T.I.] : [T.Ulubiona Piosenka].  Z resztą  jej chłopaka też. On lubił wszystko, co ona, zawsze się z nią zgadzał, zawsze to ONA zawsze się z nią zgadzał, chociaż zazwyczaj nie miała racji. Chciał ją po prostu uszczęśliwić, żeby nie zranić, albo co najgorsze - stracić swojego skarba. Przez pierwsze 30 sekund nie reagowali na dźwięk z komórki i nie przestawali wzajemnie pieścić swoich ust, lecz i ten sygnał zaczął być drażniący. W końcu przerwali, aby ona mogła odebrać telefon.
-Halo?-zapytała.Przez chwilę nic nie mówiła, a po chwili znowu się odezwała, ale co chwilę przerywając, a więc można zrozumień, że ktoś za w tym czasie mówi:
-Aha... Dobrze... Aha... Dobrze... Jasne, będę za niedługo... Dobra, jadę... Tak, jak najbardziej... Dobra... Tak, pa.-rozłączyła się.
-Coś się stało kochanie?-zapytał chłopak z troską w głosie.
-Muszę jak najszybciej jechać do pracy, coś się chyba stało.
-Dobrze, chodź, podwiozę Cię.
-Dzięki skarbie.-ponownie wspięła się na palce i wbiła się w jego czerwone usta.
-Też Cię kocham, mówiłem Ci już to?
-No nie wiem, może z wyjątkiem tych miliona razy to nie...
-No a więc nic mi się nie stanie jeśli powtórzę to po raz kolejny.-uśmiechnął się.
-Ja też Cię kocham, powtarzam.
-No chodź, bo jak słyszałem, to się spieszysz.
-Tak wiem.-[T.I.] wsiadła do samochodu.
-Ale obiecaj mi, że tu jutro wrócimy.-zaczęła.
-Obiecuję, a tak w ogóle, to kto do Ciebie dzwonił?
-A, taki chłopak, Philip, z mojej pracy. A co?
-Nic, po prostu chciałem wiedzieć.-rozszerzył usta w uśmiechu, ukazując rządek białych ząbków.
-A po co? Podejrzewasz mnie o coś?
-O nic. Wierzę Ci bezgranicznie.
-I ja Tobie też...

*Twoja narracja*

Przypominanie wspomnień przerwała Ci Ollie, która się obudziła, bo pewnie zgłodniała. Otarłaś łzy, które napłynęły Ci do oczu podczas ostatnich minut. Tęsknisz za nim, nadal masz nadzieję, że zaraz zadzwoni dzwonek do drzwi, on się w nich pojawi i będzie prosił o przebaczenie. Oczywiście, że byś mu wybaczyła, bo nadal go kochasz i z każdym dniem coraz bardziej cierpisz. Mała znowu przerwała twoje myśli. Popatrzyłaś się na nią i znowu z oczu popłynęła nowa fala słonawych łez. Była taka piękna, chodź malutka, nie mająca o niczym pojęcia, nie mająca pojęcia o problemach dorosłych. O problemach sercowych, które niestety pewnie i ona napotka na swojej drodze, ale nie dopóki jest dzieckiem. Jest taka słodziutka. Ma oczka i uśmiech takie jak jej tatuś. Takie przepełnione miłością. Takie kochane przez Ciebie...


~*~
I jak? Taki inny i bez dokładnie określonego głównego bohatera w postaci chłopaka, a więc jego musicie już sobie sami wstawić. A wy kogo byście wstawiły? Ja Harry'ego...

środa, 5 grudnia 2012

Louis


-Czy ty musisz być taka drażniąca?!
-Tak,bo jeśli nie ja,to kto będzie Cię drażnił?!-za to twoja przyjaciółka oberwała śnieżką.No tak w końcu jest zima,a wy zamiast wygrzewać się pod cieplutkim kocykiem na fotelu,obok kominka, to nacieracie się nawzajem śniegiem.Rozumiem,aby był jeszcze dzień,ale wy musicie to robić wieczorem,gdy światło dają marnie świecące,poustawiane co 50 m lampy. No ależ cóż zrobić,w końcu wy to wy i nikt tego nie zmieni.-A to za co?!-krzyknęła Allie,gdy po raz kolejny śnieżka uderzyła o jej twarz.
-A tak,pomyślmy...Za to,jak bardzo jesteś drażniąca,za to,że...-przerwałaś,aby za chwilę krzyczeć,ponieważ jedna ze śnieżek wpadła Ci za koszulkę.No taj,jeszcze zapomniałam wspomnieć,że latacie w samych koszulkach.Żadnej kurtki,bluzy,sweterka.Nic.Ale cóż zrobić?Powtórzę: W końcu wy,to wy.I zaczęło się.Białe kulki latały na wszystkie strony.A jak byłyście ubrane?Oczywiście na wzór waszych ulubieńców,przynajmniej All...Miała na sobie białe conversy,czerwone rurki oraz pasiastą koszulkę.Przypomina wam kogoś?Tak,macie rację,Louisa,Louisa Tomlinsona.Obydwie się w nim kochałyście,cudowny chłopak.Ale co z tego?I tak go pewnie nie spotkacie...
-Aaaaa!Ziiiiiiiimne!-wylądowałaś w śniegu.Twoja naj zaczęła uciekać.-Poczekaj,dorwę Cię!-wstałaś,otrzepałaś się i pobiegłaś za nią.Tuż za zakrętem,gdzie widziałaś,że wbiegła,ujrzałaś postać o identycznym stroju co ona.Rozmawiała przez telefon.Szybko się schowałaś.Ulepiłaś kilka okrągłych kulek,a później rzuciłaś się na nią.
-A maaaaasz!-krzyczałaś rzucając w nią.
-Cooooo?!Nieeee!
-O Jezu,przepraszam!!!-dopiero teraz zauważyłaś,że to nie swoją przyjaciółkę obrzucasz tylko jakiegoś chłopaka!I to nie jakiegoś,tylko swoje idola!-Sorry,myślałam,że jesteś moją przyjaciółką!
-Przyjaciółką nie,ale przyjacielem mógłbym być.-Uśmiechnął się zalotnie.
-Nic Ci nie jest?!
-Spokojnie,tylko dostałem zimnymi śnieżkami,a nie kulami armatnimi!
-Ach...Na szczęście...
-A tak poza tym-Louis.-wyciągnął rękę przed siebie,a Ty ją uścisnęłaś.
-[T.I.],miło mi.
-[T.I.] co ty robisz?!Tutaj jestem!-twoja Allie przybiegła zdyszana do Ciebie.
-A to jest moja przyjaciółka,Allie.
-Kto?Ja?Co?Ale gdzie?Jak?O co chodzi?-nie kończyła zadawać pytań.Wydawało się,że gdyby Lou jej nie przerwał,to nadal by pytała.Skąd ona bierze tyle języka w gębie?!
-Jestem Louis,miło mi.-do niej też wyciągnął rękę,a ona tylko wybałuszyła oczy.
-Yyyy...Allie,mi też miło.A powie mi ktoś co się stało?-popatrzyliśmy na siebie Louisem i wybuchnęliśmy śmiechem.
-To może kiedy indziej.-zaczełam.
-A może tak pójdziemy na kawę....gdzieś...?-zaproponowała.
-No to może do mnie ?-zaproponował Tomlison.
-Jesteś tego pewny?-spytała dziwnie All.
-Tak...A o co wam chodzi...?-zapytał podejrzanie.
-No bo my tylko wydajemy się spokojne...
-Że co?!
-Nic.-wybuchnęliśmy śmiechem.
-No to idziemy?-spytał.Popatrzyłyśmy na siebie,skinełyśmy równocześnie głowami jak i również równo odpowiedziałyśmy:
-TAK!
 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj trochę krótszy,ale nie najgorszy...chyba... A tak poza tym zapraszam tutaj oraz na mojego tt.

wtorek, 4 grudnia 2012

Niall


Był chłodny dzień, jednak musiałaś się wybrać do sklepu po jedzenie dla swojego kotka Nialla. Choć niechętnie, ubrałaś się w czerwone rurki, bluzkę w paski, bluze, białe trampki oraz szarą czapkę.
Do pobliskiego sklepu nie miałaś daleko. Jakieś 5 minut od domu. Szukałaś między półkami ulubionego przysmaku dla Niallera. Nagle za sobą usłyszałaś wołanie:
- Louis! Gdzie ty się podziewasz?!
- Co?- powiedziałaś odwracając się.
 Nagle zobaczyłaś nie kogo innego ale samego Nialla Horana! Twojego idola z zespołu One Direction!
- O... Przepraszam nie wiedziałem...
- O mój Boże!!!
- Nie nie krzycz! Proszę.- Powiedział zamykając ci usta ręką.- Wiesz pomyliłem się...
Popatrzyłaś na swoje ubranie.
- Ahh no tak...- Powiedziałaś- Do zobaczenia- Pożegnałaś się zmieszana.
Kupiłaś jedzonko i wyszłaś ze sklepu. Szłaś już do domu kiedy zatrzymał cię Horan.
- Słuchaj może wybrała byś się za mną na kawę?
- Dzięki ale może jednak nie dziś mam dużo do zrobienia.- Niechętnie odpowiedziałaś, ponieważ bardzo chciałaś się z nim spotkać
- Rozumiem... A może podasz swój numer, żebyśmy mogli się jakoś skontaktować?
- Jasne!- Podałaś ciąg cyferek.
- Odezwę się dziś wieczorem, dzięki.- Uśmiechnął się miło. Ty tak samo.- Hej, a jak w ogóle masz na imię, bo ty moje imię znasz?
- Ohh, no tak. Jestem [T.I].
- Spoko. Nie jesteś z tąd?- Zapytał niepewnie.
- Emm nie, jestem z Polski.- powiedziałaś nieśmiale.
- Fajnie jak tam jest?
- Więc... no nie źle.
- Super! Chcemy zrobić niespodziankę fanom i wybieramy się tam za tydzień!
- Naprawdę!? Tam moja przyjaciółka jest waszą wielką fanką!
- To dobrze. Cieszymy się że mamy tylu fanów.
- Ok. To zadzwonisz wieczorkiem?
- Jasne! To cześć.
- Cześć!
 Poszłaś zaskoczona do domu. Dałaś kociakowi pożywienie, jednak pupilowi, odziwo coś nie pasowało z jedzeniem.

... i dalej dopiszcie sobie sami ;)



Hazza Part 2.


-A więc znów się spotykamy...-głos dziewczyny,kobiety,o ile dobrze rozpoznałem,odezwał się.
-Ach,tak...Tyle się nie widzieliśmy-ku mojemu zdziwieniu,odezwał się loczek.Co on wyprawia?!
-Liam,co robimy?!-Wyszeptałem Daddiemu na ucho.Nie odpowiedział...
-Ale nie tyle,abym zapomniała,że mam się zemścić.-O matko!O Boże!Ktoś się do nas zbliża!

Dziewczyna wyszła z ukrycia.Miałem rację,w ręce miała siekierę.Ale się boję!Mam ciarki na całych plecach!A Hazzie odbija,chyba!On ją zna,że do niej się odezwał?!
-A więc proszę,zabij mnie jeśli to konieczne...-Loczek zwariował!Co on gada?!A może jest w jakimś transie...
-A MASZ!!!-Dziewczyna podniosła siekierę i...zaczeła się śmiać,a Zielonooki jest zawtórnował...Nie wiedziałem o co chodzi!Oni podeszli do siebie i się przytulili.Dziwnie się czułem.Popatrzyłem na resztę chłopaków,oni widocznie też niczego nie rozumieli!
-Nie wiem,jak Ty,ale ja pamiętam to,jakby to było wczoraj!-Zaczęła ona.
-Ja też...-Hazziątko jest odpowiedziało.
-POWIE MI KTOŚ W KOŃCU O CO TUTAJ CHODZI?!-Krzyknąłem,nie wytrzymując.
-Ach tak!-nie wiedziałem o co chodzi naszemu kociarzowi.-Wy jej jeszcze nie znacie!-powiedział jakby do siebie.-A więc to jest [T.I.] i to jest moja przyjaciółka,o której wam mówiłem.
-A więc im o mnie mówiłeś?!-zaśmiała się [T.I.].-A czy ja Ci pozwoliłam?
-No w sumie to nie...-Harry zrobił minkę zbitego szczeniaczka.Jakie to smutne...
-Nie ważne!Jestem [T.I.],ale mówcie mi...
-Allien!-krzyknął jak oparzony loczuś.Nie poznaję go!Jak ta dziewczyna na niego działa...
-A więc tak.-uśmiechnęła się promiennie.
-A dlaczego tak?
-Bo tak.A wy to...?
-Zayn.
-Marchewkozżeracz!
-A więc Louis!
-Skąd wiesz?
-Nie tylko wam ten głupek mówił o kimś innym...
-A więc co jeszcze wiesz...?
-Ze jesteś Louis,kochasz marchewki,pomarańczowy,chodzisz w bluzkach w paski,czerwonymi rurkami,conversami oraz nie nosisz skarpetek.-uśmiechnęła się.-Co jeszcze Harryh?
-Yyy...W sumie to chyba nie...-zapytany chłopak odpowiedział.
-A więc Ty pewnie jesteś...-zaczęła.
-Niall-przerwał jej Irlandczyk.
-No właśnie!
-Że co?
-A nic.A Ty jesteś Liam.
-No wiem.-wyszczerzył się Lii.
-A Ty..Ty..Ty tu mieszkasz?I po co Ci to?-Pokazałem na siekierkę.-Po co jesteś w białych rękawiczkach?Opowiesz coś o sobie?-Nie przestawałem pytać.Tak,właśnie taki jestem.
-Dobrze się czujesz?-popatrzyła na mnie dziwnie.-Czy wszystko ok?
-No...w sumie tak.Dlaczego pytasz?
-Bo się zapytałeś,czy tutaj mieszkam!Czy wyglądam aż tak strasznie?
-No w sumie to nie...
-Aha,fajnie wiedzieć,to właśnie jesteście na miejscu zabójstwa.
-Wiedziałem,mówiłem wam,że one jest psychopatką!-wystraszyłem się i chciałem uciec,ale mnie ktoś zatrzymał.
-Ja?Psychopatką?Nie,absolutnie!Służę w NCIS,wydziale zabójstw!Nikogo nie zabiłam!
-A dlaczego masz topór?!
-Po pierwsze,to nie topór.-powiedziała łagodniej.-To siekiera,która ktoś zabił mężczyznę i pozostawił na miejscu zbrodni. A jeśli chcesz zapytać o rękawiczki,to one są po to,aby nie zatrzeć odcisków palców swoimi.Właśnie ją niosłam do samochodu.Nie masz się co mnie bać!
-Allien!!!-ktoś się wydzierał.-Wracaj tu natychmiast!Co,ktoś Cię po drodze zabił tą siekierką czy co?!
-A wiesz co?-krzyknął Hazza.-TAAAK!
-Loczuś!-kolejna dziewczyna się wyłoniła.-Jak cię dawno nie widziałam!Allien,choć,musimy dzisiaj to skończyć,bo jutro reszta przyjeżdża.
-Możesz się zając tym z Abbs?Ja zabiorę chłopaków,bo jak zgadnę,dlatego tu są,że głupek znowu czegoś zapomniał.
-Dobra,ale to będzie ostatni raz!
-Niech Ci będzie.To widzimy się potem.To co,zawieść was gdzieś?-Zwróciła się do nas.-I spokojnie,nie zabiję was.-Uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Właściwie to do Ciebie.
-To mogłeś mnie uprzedzić!Ale niech wam będzie.Auto stoi za domem.Za chwilę przyjdę.
-A...
-Nie,ja kieruję.
-Niech Ci będzie.-zielonooki zrobił smutną minkę,po czym się udaliśmy do wozu.Trochę się boję,ale ta dziewczyna nie wygląda mi na psychopatkę...


*Twoja perspektywa* *3 miesiące później*
Znów wspominamy nasze pierwsze spotkanie z chłopakami.Teraz już wszyscy się z tego śmiejemy.Właśnie gramy w butelkę.Jak fajnie się z nimi gra!Teraz jesteśmy w Londynie.Razem z dziewczynami,czyli Abby i Baśką zostałyście tu (oczywiście troszeczkę pomogłyście) przeniesione.Cieszycie się i mieszkacie z chłopakami.Zaakceptowali was.
-Ding-dong-rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.Chyba pizza.Poszłaś otworzyć.
-Ile?
-Witaj.-ten głos przyprawiał Cię o dreszcze.Wiesz kto to jest...i wiesz gdzie powinien być!I przez kogo...
-Czego chcesz?!Powinieneś być w...-nie dokończyłaś.
-Nie,wypuścili mnie wcześniej za dobre sprawowanie.-Cofnęłaś się,bojąc tego człowieka.W końcu ty jego wpakowałaś za kratki.
-Spokojnie,nic Ci nie zrobię.Skończyłem z tym.
-To dobrze.Ile płacę?-zapłaciłaś mu wyznaczoną cześć pieniędzy,po czym podziękowałaś i z powrotem udałaś się do pokoju.
-Pizza przyszła!-Powiedziałaś entuzjastycznie już zza ściany,ale doznałaś szoku,bo był tak tylko Hazza-A gdzie reszta?
-Słucham [T.I.],musimy porozmawiać.
-Powinnam się bać się cieszyć?-powiedziałaś żartem.
-A więc widzisz...podobasz mi się...
-...
-Nic nie odpowiesz?
-A co mam?
-No...hmmm...może Ty mi też Harry!
-No to...Ty mi też Harry!
-Serio?
-No w sumie to tak!
-A od...
-Możesz przestać psuć taką piękną chwilę?

-Ach tak...-połączył was teraz w gorrącym pocałunku...