sobota, 16 lutego 2013

Opowiadanie

Mój pierwszy rozdział z opowiadanie z tej stronki: http://koszmarpowraca.blogspot.com
~*~
10 przyjaciół. Wakacje, a więc lato. Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam, Eleonor, Danielle, Perri, Victoria i Ella. Jadą już do domu Wesoły czas bez szkoły, lekcji i zadań domowych już się kończy. Ale między nimi wszystko jest w porządku. Jest okej. W aucie, a raczej busie, panuje miła atmosfera. Niestety coś ją niszczy. A mianowicie nagle nad miejscowością Brighton rozpętuje się okropna burza. Jest to niepodobne, bo w końcu nadal trwa lato, a w tym roku była bardzo gorące. Deszcz cały czas moczy szyby, przez co utrudnia Louisowi prowadzenie auta. Niebo co chwila dzieli się przez jasne błyskawice. Wszyscy chcą jak najszybciej znaleźć się w domu. Udaje im się już dojechać na obrzeża Londynu. Nigdy tutaj nie byli. Widocznie przez spadające z nieba krople, młody kierowca źle zjechał. Teraz jadą coraz to innymi uliczkami. Z własnej woli nigdy by się tu nie znaleźli, ale los ich tutaj zesłał. Młody pan Tomlinson próbował za wszelką cenę znaleźć jakieś wolne miejsce, aby zaparkować, a następnie poszukać noclegu, bo przy takiej pogodzie jeździć się nie da. Po jezdni oprócz nich nikt nie jeździł. Aut nie zobaczy się nigdzie. Chodniki wiały pustką.  W Londynie nawet przy takiej pogodzie ludzie śpieszą się w swoje kierunki. Domy stoją, stare, wręcz ruiny można powiedzieć, ale swoją. Nie widać oznak cywilizacji.
Nagle autem szarpnęło. Wszyscy wstrzymali oddech. Louis wyszedł z auta, wraz z nim Harry, który również siedział z przodu. Na ten widok, który Lou zobaczył, wytrzeszczył oczy, a prawą ręką zakrył sobie usta, aby nie krzyknąć. Hazza jedynie zamknął oczy, szczypał się lewą ręką w ramię, a pod nosem tylko ciągle powtarzał: 'To tylko sen. To tylko sen. To tylko sen...' Ciekawi towarzysze wyszli z pojazdu. Znieruchomieli. Pod autem leżała dziewczyna. Miała kruczoczarne włosy, bladą cerę,a na sobie miała założone fioletową bluzkę, która wystawała z pod czarnej kurtki oraz potargane jeansy. Na nogach widniały jej zielone conversy, co akurat nie były zbyt odpowiednie na tą pogodę.
-Co robimy?-Spytał nerwowo Zayn, znowu, jak to miał w zwyczaju, przygryzając dolną wargę. Nikt mu nie odpowiedział. Zapadła głucha, krępująca cisza. Nikt się nie odzywał. Nikt nie miał zamiaru się odezwać, oczywiście z wyjątkiem Harry'ego, który wciąż powtarzał pod nosem 'To tylko sen...'
-Ja ją znam...-Odezwała się Victoria.
-Że co?-Wszystkie pary oczu skierowały się na nią.
-To Amber, dziewczyna z lekcji biologii. Zawsze była sama, a gdy ktoś jej chciał pomóc odganiała go.
-Teraz kojarzę...-Zapyślił się Liam.
-Co z nią robimy?-Stypał powtórnie Zayn.
-Może ją wywieziemy do lasu i zakopiemy?-Zaproponował Louis.
-Louis! To nie są żarty, tylko poważna sprawa!-Eleonor popatrzyła morderczym wzrokiem na niego.
-Ale ja nie żartuję! Jesteśmy jeszcze młodzi! A co, jeśli nas zamkną?! Ja mam marzenia i chce je spełnić. Nie wiem, jak wy, ale to dla mnie jedyne wyjście...
-On ma rację.-Do rozmowy wplótł się Niall. Nikt nie spodziewał się tego po nim. Zazwyczaj był cichy i wrażliwy.
-Jesteście tego pewni?-Zapytała Vici niespokojna.
-Nie mamy innego wyjścia.-Powiedział ostro Louis. Przez jego ton, sprzeciwu nikt się nie podjął. Tylko ciary przeszły po plecach.
Zayn i Lou chwycili swoimi mocnymi rękami martwe ciało dziewczyny i przenieśli do auta, którym pojechali w wyznaczone miejsce. Wynieśli ją z pojazdu i zanieśli pod drzewo. Harry doszedł, podając im łopaty. Rozglądnęli się, czy nikogo nie ma. Zaczęli kopać...
Gdy wykopali w końcu o odpowiedniej głębokości dół, wrzucili jej ciało do niego. Obrzydliwy obraz, jej ciało było porzucone w dole, tak, jakby nie była nic warta. Jakby była zwykłym śmieciem. Ale co mieli zrobić? A po za tym, człowiek, gdy widzi pod swoimi kołami samochodu, dziewczynę, przestaje myśleć racjonalnie.
Chłopcy zaczęli powoli zakopywać ciało. Nagle stało się to, czego nikt się nie spodziewał! Dziewczyna otwarła oczy!
Liam, wszystkiemu się przypatrujący odskoczył. Lou upuścił łopatę. Zayn uderzył swoją w głowę dziewczyny...
-Coś Ty zrobił?!
-Spanikowałem!
-Ale on jeszcze żyła! Jak mogliśmy ją chcieć zakopać, nawet pulsu nie sprawdzając...
-Nie sprawdziliście?!-Zapytała się Ella.
-No...-Wymamrotał Louis,
-To teraz sprawdźcie!
-Ale jak?!
-Wejdź tam i dotknij jej szyi!
-W życiu tam nie wejdę!
-Ja to zrobię.-Powiedział szybko Niall i wyskoczył z czterokołowego środka transportu, po czym wskoczył do dziury. Wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy. 'Co mu odbiło?!' Wszyscy myśleli. Zazwyczaj cichy, nieśmiały, bojaźliwy blondynek z Irlandii nagle stał się odważnym bohaterem. Sprawdził puls.-Już nie żyje. Dostała za mocno-podkreślił dokładnie to słowo-od Zayna. Z resztą zobaczcie.-Wskazał na jej głowę.-Cały czas leje się krew. I to w sporych ilościach. Jeśli nie marła od uderzenia łopatą, to od tego, że straciła za dużo krwii.
-Od kiedy Ty taki mądry?-Zakpiła Danielle. Nienawidzili się wzajemnie. Gdyby tylko to było możliwe, pozabijali by się nawzajem i tańczyli na grobie drugiego.
-PRZESTAŃCIE!-Krzyknęła Victoria. Wszystkie 9 par oczu skierowało się na nią.-MAM DOSYĆ! CAŁY CZAS SKACZECIE SOBIE DO GARDEŁ! OPANUJECIE SIĘ W KOŃCU?! NAWET W TAK POWAŻNEJ SYTUACJI JĘZYKA W GĘBIE NIE POTRAFICIE ZAMKNĄĆ!-Wszyscy zamilkli. Zapadła krępująca cisza, Cicha, która już dawno nie gościła w ich towarzystwie.
-Dobra, zbieramy się.-Powiedział po wszystkim Loueh. Spojrzał ponownie na nowo zakopane ciało dziewczyny. Teraz już na prawdę nie żyła...
Wsiadli do samochodu i pojechali do domu, nie odzywając się do siebie ani słowem. Louis kierował auto, nerwowo trzymając kierownice. Harry patrzył się przez okno w dal. Tak samo jak Liam, tylko on do przodu. Victoria włożyła słuchawki na uszy i puściła smutną melodię, gdyż ta ją uspokajała. Danielle była obrażona na wszystkich, a więc jedynie bawiła się swoimi palcami. Eleanor wpatrywała się w czubki swoich butów, tak samo jak Niall. Zayn grzebał coś w telefonie. Perri, zazwyczaj uśmiechnięta dziewczyna, teraz pogrążona w smutku ocierała płynące łzy. Ella patrzyła się na swoje wyciągnięte do przodu ręce, całe trzęsące się. Wszyscy byli przerażeni.
*Rok później*
10 przyjaciół: Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam, Eleonor, Danielle, Perri, Victoria i Ella. Zdarzenie sprzed roku zbliżyło ich do siebie. Jest to ich tajemnica, boją się powiedzieć o tym komukolwiek. Dziś o tym już nie myślą. Cieszą się każdą chwilą swego życia, bo już wiedzą, jakie ono może być krótkie. Co z rodzicami Amber? Wnieśli akt o zaginięcie córki, ale już stracili nadzieję. Dwa miesiące temu wyprowadzili się.
Dokładnie rok po śmierci dziewczyny, wszyscy o ten samej porze dostali smsa:
"Wiem, co zrobiliście minionego lata. Teraz za to zapłacicie. Walczcie o swoje życie. Każdy błąd może być waszym ostatnim...
Życzę miłej przyszłej śmierci, Wasza Zguba"
Wszyscy byli przerażeni. Nie wiedzieli co zrobić...
Nie wiedzieli, jaki błąd popełnili, zakopując tą dziewczynę i ile będzie to ich kosztować...

~*~
I jak po pierwszy rozdziale? Dreszczyki przeszły? :D Jeszcze raz serdecznie zapraszam na moje opowiadanie Koszmar minionego lata.

środa, 2 stycznia 2013

Liam

Inspiracją do tego imagina była piosenka Verby - Młode Wilki, którą możecie odsłuchać TUTAJ. Piosenka wzruszająca, idealnie oddająca klimat imaginka. Aha, i imagin NIE JEST o zespole. No to chyba tyle... Miłego czytania ^^

~*~

Dziewczyna siedziała na kolanach, na ziemi, cicho szklochając. W ręku trzymała ich wspólne zdjęcie; jej i jej chłopaka.. Nieżyjącego już chłopaka... Liama Payna...

-Hej, jesteś tu nowy, prawda?-[T.I.] podeszła do chłopaka, w kącie sali, w jej klasie. On popatrzył jedynie na nią, a ona sympatycznie się do niego uśmiechnęła, chcąc dodać mu otuchy.
-Tak...-Burknął. Cofnął się ponownie w kąt, z którego przed chwilą wysunął się. Jednak jego towarzyszka była nieugięta.
-To może zdradzisz mi przynajmniej jak masz na imię...?-Znowu się uśmiechnęła. Ile w niej radości, chyba nikt nie może pojąć, a tym bardziej więcej jej posiadać. [T.I.] promieniała uśmiechem od ucha do ucha, i zarażając swą radością innych, nawet nie znanych jej ludzi.
-A po co Ci to?-Zapytał ironicznie gruby chłopaczek.
-A po to, byś nie stał tutaj sam, tylko się ze mną troszkę pobawił. W końcu ja jestem [T.I.]-Dziewczyna wyciągnęła w kierunku  chłopaka rękę.
-Liam.-Powiedział. Tyle wystarczyło. Mała dziewczyna pociągnęła Liama na środek sali, do dzieci bawiących się przeróżnymi zabawkami. W końcu byli w przedszkolu ^^

Niby nic, niby tylko przedszkolna, głupia zabawa, ale ta dziewczyna, ta mała dziewczynka, zapoczątkowała ich cudowną znajomość, cudowną przyjaźń. Dlaczego cudowną? No bo kto, nawet w podstawówce, rozumie się bez słów? No bo kto ma zawsze oparcie, w każdej sytuacji, jak właśnie nie prawdziwi przyjaciele? No bo kto ich tylko zobaczył, uważał za uroczą parę, stworzoną tylko dla siebie nawzajem. Mimo, iż byli tak różni; jak ogień i woda, jak niebo i piekło. Odziwo, to ona, to [T.I] była ogniem, to ona była piekłem, bo to właśnie ona z tamtej dwójki była żywiołową, pełną entuzjazmu, pewną siebie dziewczyną. A on? Przeciwieństwo jej. Wiecznie skryty, mało w siebie wierzący, samotny, bo nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Nikt z wyjątkiem jej, z wyjątkiem [T.I.]...
No,ale mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają.
Mówi się, że w końcu każda przyjaźń w miłość się przemieni, i tak było też z tym przypadkiem...

-Ale gdzie Ty mnie ciągniesz?-Szesnastoletnia, wtedy [T.I.] ciągle śmiejąc się, była ciągnięta przez jej najlepszego przyjaciela - Liama. Ten wariat zabrał ją z jej cieplutkiego domku, aby teraz pędzić przez las w środku deszczu. Co chwila potykając się o korzenie drzew i śmiejąc się w niebogłosy. Ale spokojnie, to ten sam Liam, który był w przedszkolu przeszło ponad dziesięć lat temu. Tak na niego działa ta kochana istotka [T.I.].
-Zobaczysz!-Nie przestawali się chichrać. Kto powiedział, że to jest zakazane? Że śmiech jest zakazany? No właśnie, nikt :) A dla nich to był jakby lek, jakby osobisty narkotyk.
-Jesteśmy!-Lii krzyknął triumfalnie.
-Jak tu pięknie!-[T.I.] była pełna zachwytu. W końcu właśnie jej oczom ukazała się zielona polana, z kocyczkiem rozłożonym na środku, oczywiście w zielono - niebieską kratę, a na niej postawiony został brązowy, wyklinowy koszyk.
-Piknik!-Krzyknęła pełna entuzjazmu.
-To dla Ciebie.-Jej towarzysz wskazał  na przygotowane rzeczy.-Dla nas...-Dodał.
-Liam, jak ja Cię za to kocham!-Ona rzuciła się na niego, obejmując go, a on jedynie wyszeptał:
-Ja Ciebie też...Ale inaczej...-Było to ciche, ale jego przyjaciółka była na tyle blisko, aby to usłyszeć. Cofnęła się niepewnie, swoje dłonie położyła na ramionach brązookiego. Zlustrowała go wzrokiem, a uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy.
-O co Ci chodzi...?-Zapytała niepewnie.
-No bo widzisz, [T.I.]...-Westchnął, ale po chwili kontynuował:-Ja Cię kocham... I to nie jest zwykłe zauroczenie. Kocham Cię, kocham Cię! Kocham Cię za to, jaka jesteś, za Twoją radość do życia, za podejście pełne entuzjazmu do wszystkiego . Kocham Cię za to, że po prostu jesteś. Jesteś wyjątkowa. Nie boisz się postępować pewnie, taj, jak chcesz, nie boisz powiedzieć czegoś, co jest dla Ciebie ważne. Nie boisz się krytyki, nie przejmujesz się nią. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Było to w przedszkolu. Ty podeszłaś do mnie, do grubego chłopaka, który stał w kącie, sam. Pomimo tego, że odpychałem Twoją chęć do mnie, to Ty się nie poddawałaś. Jakby bardzo Ci na tym zależało. Może nie okazałem tego, ale zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy tak o mnie 'walczyłaś'. Mimo, że byłem inny, to Ty jako jedyna dałaś mi szansę. Jesteś moją nadzieją na lepsze. Zawsze, po przebudzeniu, jesteś moją pierwszą myślą. Przed moimi oczami pojawia się Twoja twarz, a ja już rozumiem, że choć mamy spotkać się za dwie godziny w szkole, to i tak za Tobą tęsknię. Jesteś zawsze przy mnie, jak Cię potrzebuję. Zawsze mi pomagasz, czasami nawet wtedy, kiedy pomocy nie potrzebuję.-Uśmiechnął się, jakby sam do Siebie.-Ale chcesz dobrze, zawsze jesteś skora do pomocy, z chęcią wyciągasz pomocną dłoń. Zawsze myślisz najpierw o innych, dopiero później o Sobie. Masz mnóstwo marzeń celów, które chcesz spełnić. Są one cudowne. To Ty jesteś cudowna! Kocham Cię [T.I.], rozumiesz? KOCHAM CIĘ!-Krzyknął, a w oczach jego słuchaczki pojawiły się łzy. Łzy radości, że ktoś o nią dba, ktoś ją kocha. Zawsze szukała swojej drugiej połówki gdzieś daleko, chodź idealną dla niej miała przy Sobie, jednak nie doceniała tego.
-Jeeeej..Liam...To było piękne. I chcę, abyś wiedział, ze też Cię kocham. I to też nie jest tylko jakieś tam zauroczenie, ale prawdziwa, szczera miłość, na lata, na wieki, na...-Nie dokończyła, bo jej ukochany zamknął jej usta w pocałunku, który ona odwzajemniła. Był to jej pierwszy pcałunek... Jak z bajki, taki, jaki sobie wymarzyła; W deszczu, z osobą, którą kocha szczerze. A one teraz czuła, że to jest prawdziwe uczucie...
-A więc zostaniesz moją dziewczyną?-Zapytał z nadzieją w głosie.
-Zostanę...-Powiedziała, a on ponownie wbił się w jej usta....

Wspomnienia są teraz tak bardzo bolesne. Trzy lata, trzy lata minęły od ich pierwszego pocałunku. Od pocałunku, dzięki któremu do niedawna byli parą. Niestety, ale los nie chciał, aby spełnili swoje marzenia, o byciu razem już na zawsze, już na wieczność... Los zabrał Liama z drogi [T.I.] niespełna miesiąc temu, a ona nie może się z tego otrząsnąć. W końcu obiecywał, obiecywał, że będą razem, a teraz co? Teraz ją zostawił...A ona przecież nie może bez niego żyć. Nie ma po co wstawał rano, bo nie ujrzy już swojego ukochanego. Cały entuzjazm, cała radość z niej 'wyparowały'. Nie już śladu z tej dziewczynki z przedszkola. Czy da się żyć bez powietrza? Nie. A bez tlenu? Też nie. A on był jej powietrzem, był jej tlenem,  niezbędnym do życia...
Wspomnienia cisną na oczy łzy. [T.I.] już nawet nie próbuje ich zatrzymywać, bo wie, że to jest bez sensu. Wypłakała już morze słonej cieczy. Na chwilę wstała, skierowała się do biurka, skąd wzięła długopis i jakieś pudełko, po czym wróciła ponownie na miejsce. Ponownie chwyciła zdjęcie, wolnym gestem odwróciła je i zaczęła po nim pisać, ocierając łzę.
"Wiem, że to miało być inaczej. Wiem, że niczego nie naprawię płaczem. Tak bardzo pragnę z Tobą być. Kiedy nie ma Ciebie, ja już nie mam nic."
Wyciągnęła nagle kilkanaście tabletek.  Wiedziała, że za chwilę wszystko się skończy, że za chwilę będzie ze swoim chłopakiem. Jednak bała się, a to było dla niej niezwykłe uczucie, niecodzienne, niespotykane jak dotąd... Nie wiedziała jednak, że jej ukochany cały czas był przy niej. Obiecał jej, że ją nie opuści i tego nie zrobił. Mimo, że śmierć go zabrała jego dusza pozostała. Ona nieświadoma wzięła te tabletki do buzi. Jego duch krzyczał, lecz jego głos był nierealny, próbował złapać ją, lecz był bezradny. Jej delikatne ciało osuwało się na ziemię, jej oczy gasły, a on tulił ją do siebie. Zrobiła to, by być z ukochanym, by spotkać go w nieznanym...


HISTORIA MIŁOŚCI, BEZ KTÓREJ ONI NIE MOGLI ŻYĆ, KTÓREJ INNI NIE MOGLIBY ZROZUMIEĆ...


~*~

No to mamy smutny. Ale zanim będziecie mnie krytykować, od razu mówię, że niektóre słowa, zdania czy nawet fragmenty są zabrane z tekstu piosenki. Mam nadzieję, że wam się imagin podobał...
Wika

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt


WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU DLA WSZYSTKICH!!!
Spotkania One Direction, spełnienia innych marzeń, wymarzonych podróży, mocnych wrażeń, zdrowia, szczęścia i wszystkiego, czego do nich potrzebujecie. No i oczywiście koncertu chłopców w Polsce ^^  Aby przeszły 2013 rok przyniósł wam dużo radości, oczywiście, po raz kolejny - chłopców i jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!


Życzą Wika i Alex :D

niedziela, 23 grudnia 2012

Wszyscy


-POWIEDZIAŁEŚ IM?!
-NIE!
-ALE JAK TO?!
-Nie było okazji!
-Ja Cię kiedyś chyba zabiję! Co Ty sobie wyobrażasz?! Przyjeżdżam tutaj, będę z wami święta obchodzić, ale nie! Oni nic o mnie nic nie wiedzą, bo nie było okazji!-Powiedziałam z ironią, Naprawdę, aby być takim debilem, to jest sztuka.
-Ale przepraszam! Wybacz mi, więcej to się nie powtórzy!-Hazza błagalnie padł na kolana, z rękami złożonymi, jak do modlitwy.-Wybacz, [T.I.], daj mi jeszcze jedną szansę!-Wygląd Harolda, i zachowanie doprowadziło Cię do śmiechu. Próbowałam się opanować i udawać złą oraz srogą, ale przy takim dziecku, jakim był Harry - było to wręcz niemożliwe!
-No dobra pajacu, ale teraz idziemy im o wszystkim powiedzieć, dobrze? Chcę, aby wiedzieli o mnie wszystko, co muszą...
-Dowiedzą się, spokojnie. A teraz chodź i świętuj z nami to cudowne święto, którym jest Boże Narodzenie!
-Dobra...-Powiedziałam.-Jednak nie jestem do końca przekonana... A może jednak im powiedzieć to teraz...? Na początku... ?
-Ale co powiedzieć?-Do pokoju wpadł Lou. A więc tak jak myślałam - cały czas stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Skąd to wiem? Bo gdy Loui się pojawił, to reszta też się wyłoniła zza drzwi.-Jesteście razem?-Zapytał. My, to znaczy ja z Harrym, popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta nie wiedziała, o co nam chodzi. Jednak po chwili już się uspokoiliśmy.
-Ja? Z Harrym?-Ponownie napadł mnie śmiech. Hazze też.
-Ja? Z [T.I.]?-Teraz śmieliśmy się obydwoje.
-My jesteśmy jedynie przyjaciółmi!-Powiedziałam w uśmiechu.
-A nie parą!- Dokończył za mnie Loczek.
-To o czym wy mówiliście? Wszystko słyszeliśmy!
-A więc podsłuchiwaliście, prawda Niall?
-No...No...To znaczy...
-To znaczy, że tak.-Uśmiechnęłam się serdecznie.
-A więc o czym mówiliście? O czym nie wiemy, a powinniśmy?- Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy, a na niej pojawiło się zakłopotanie. Spojrzałam kątem oka na kociarza. Jego twarz przybrała podobny obraz.
-Chodźcie, musimy gdzieś pojechać.  Tam wam wszystko wytłumaczymy...-Zaczął twój przyjaciel.
-A nie możecie tutaj?
-Nie, niestety, ale nie. Tylko ubierzcie się ciepło...
-Dobra.-Chłopcy krzyknęli chórem, po czym wyparowali z pokoju. Popatrzyłam na Harolda. Na jego twarzy nie znajdował się, jak zazwyczaj - uśmiech, ale zakłopotanie i przygnębienie. Popatrzył na mnie, przeszywając swoimi zielonymi tęczówkami na wylot. Jego kocie oczy szkliły się. Wyszeptał zwykłe 'Przepraszam' i wyszedł z pokoju. Stałam jeszcze przez chwile tam sama, na środku pomieszczenia. Patrzyłam przed siebie, licząc, że odpowiedź się jakoś ujawni. Na co odpowiedź? Odpowiedź na trudne pytania, o tym, jak sobie teraz poradzić, co zrobić, co wybrać, co jest dobre, a co złe. Dla mnie było to trudne.
-[T.I.] pospiesz się!-Z dołu było słychać Zayna.
-Już idę!-Odkrzyknęłam, po czym szybko wpadając do pokoju, zabrałam kurtkę i wypadając, tak samo szybko jak się w tym pokoju znalazłam, zbiegłam po schodach. W przedpokoju ubrałam kurtkę, w pośpiechu buty i wyszłam z domu. W aucie czekali już chłopcy. Wow. Szybcy są, szczególnie Zayn! Zazwyczaj to na niego ostatniego czekamy. No nic. Wsiadłam do samochodu, zajęłam miejsce koło kierowcy i jechałam przez drogę w milczeniu, w głowie wymyślając wytłumaczenie i inne monologi...
-Ej, Ty! Loczek!-Zaczął marchewkozjadacz, wychylając się zza mojego siedzenia. Jego ton głosu mnie rozbawił.-Włącz ogrzewanie, bo tutaj za chwilę padniemy z zimna!
-Dobra, dobra.-Harreh przekręcił pokrętło. A, no tak! Nie wspomniałam, że mamy zimę.
Jechaliście już przez 30 minut, na dworze zaczął padać biały puch, zwany śniegiem, drogi były nadal opasane śliską powłoką z lodu, drzewa były przyozdabiane szronem, a szyby w aucie były zaparowane. Warunki do jazdy -> okropne!
-Odezwiesz się coś, [T.I.]?-zapytał się Liam.
-Hę?
-Od pół godziny nic nie mówisz. Może się w końcu odezwiesz?
-Aha.
-...
-No, odezwałam się.-Wyszczerzyłam się. Za to mina Liama była zniewalająca. Zaczęłam się chichrać. Nie mogłam przestać! Dady jedynie gapił się na mnie tymi swoimi brązowymi tęczówkami. Do mnie dołączyła reszta. Śmiech wypełnił całe autko. Mój serdeczny przyjaciel Hazza popatrzył się na mnie uroczo, ukazując swoje anielskie dołeczki. Zatopiłam się w jego dużych, kocich, zielonych oczach.
-Harry! Uważaj!-Usłyszałam jedynie krzyk Nialla, po czym poczułam przeszywający mnie ból, który był tak mocny, że nie do opisania. Przed oczami miałam ciemność. Jednak po chwili ból przeszedł, a ja już nic nie czułam...

*2 lata później*
*Narracja 3-osobowa*
Chłopcy stali nad grobem [T.I.] i Harry'ego. Ich przyjaciół. Oni już nie żyli. Nie żyli już przez dwa lata, przez wypadek,z którego nie wyszli żywo. Jak to się stało, pytacie? A więc tak:

Biały puch padał coraz mocniej, droga była przyozdobiona lodem, drzewa szronem, a szyby, jakby chcąc utrudnić jazdę - czasy czas były zaparowane. Mimo iż kierowca, którym był w tamtej chwili Harry, co chwila je oczyszczał ręką, po chwili znów był ten sam problem. Jednak on się nie poddawał, i chodź wszyscy wiedzieli, że go to drażniło, cały czas próbował. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle Niall zauważył ciężarówkę, która jedzie wprost na nich! Próbował ostrzec Hazze, ale nic to nie dało. Było za późno... A dlaczego Loczek sam nie zauważył pędzącego na nich auta? Bo wpatrywał się w piękne, duże, niebieskie oczy [T.I.], które były przepełnione radością, ale też troską. To było ostatnie, co widział...

A więc tak to się skończyło. Ciężarówka uderzyła w nich. [T.I.] i Harold nie przeżyli, reszta wyszła z tego, jednak był to cud, dla niektórych. Wiele osób sądzi, że to właśnie oni, czyli Hazz i jego przyjaciółka, uratowali resztę, gdyż to oni pierwsi zginęli. Przez to, ich duchy uchroniły resztę. Dzięki nim żyją..
Na myśl o wspomnieniach starych przyjaciół, gdyż w tym miejscu, na cmentarzu zawsze one powracają, w każdym oku obecnych tu chłopaków pojawiły się łzy. Jedynie Niall, który płakał od początku, wtulony był w kurtkę Liama. Łzy smutku, przygnębienia, bólu, rozpaczy...Bo przecież już nikt im przyjaciół nie zwróci...Dzisiaj mija rocznica  ich śmierci, dokładnie dwa lata. Dla wszystkich pamiętna data, ale nie kojarząca się z dobrym. Louis, najbliższy przyjaciel zielonookiego, najbardziej to wszystko przeżywał. Jednak nie okazywał tego aż tak bardzo, chcąc dać dobry przykład reszcie, jako najstarszy. Jednak nie było mu łatwo. Stracił najlepszego przyjaciela...
Pewnie jest jeszcze jedno, co wam chodzi po głowie, a mianowicie, co Harry nie powiedział reszcie o [T.I.], prawda? Jednak tego już się nie dowiemy... 
Oni zabrali swoją tajemnicę do grobu...


~*~
Sorry, nie chciałam nikogo uśmiercać, szczególnie tuż przed świętami, ale mam taki humor, co też wpłynął na moje pisanie, oraz brak weny na szczęśliwe zakończenie. Może ona  w końcu powróci i kogoś złączę razem na zawsze? Tego jeszcze nie wiem... Jednak jak dla mnie ten imagin nie wyszedł jednak tak źle ^^ Jednakże to do was należy ostatnie słowo. Ale teraz coś ważniejszego:
ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH ORAZ POGODNYCH ŚWIĄT! SUPER SYLWESTRA, ORAZ SPEŁNIENIA TYSIĄCA ŻYCZEŃ!!! NO I NAJWAŻNIEJSZE! : KONCERTU ONE DIRECTION W POLSCE!!! :D
To tyle od mnie ^^

sobota, 8 grudnia 2012

Niespodzianka

Kim jestem? Nazywam się [T.I.] [T.N.] i najlepiej, to chciałabym umrzeć. To byłaby dla mnie najlepsza ucieczka na zawsze. Jednak nie mogłaś. Nie mogłaś, bo coś Cię trzymało przy życiu. Była to twoja malutka córeczka, Ollie. Według Ciebie było to piękne imię. Ale nie wiesz jak dla Niego. Dla Niego, dla Twojego byłego chłopaka, który zerwał z Tobą, gdy się dowiedział, że jesteś w ciąży. Opuścił Cię. Niestety, ale mieszkasz w tej samej dzielnicy, co on, a więc widzisz go conajmniej raz dziennie. Nienawidzisz go. I boli Cię to. Ale jeszcze bardziej denerwuje. Za każdym razem, gdy go widzisz, on zachowuje się jak ostatni debil. Pokazywał, że nie jesteś już dla niego ważna. Gdy tylko zauważył Cię, obejmował dziewczynę, z którą był, całował ją, patrząc się złośliwie na Ciebie i zerkając czy się patrzysz, czy widzisz i czy on wzbudza w Tobie zazdrość. Ale zauważyłaś, że prawie co tydzień zmieniał dziewczynę. Żal było Ci ich, one Ci nic nie zrobiły. Ale jego zabiłabyś za to. A nadal pamiętasz, jak byliście szczęśliwi...

*Narracja 3-osobowa*

-Aleś Ty kochany!-dziewczyna była pewna zachwytu. Jej chłopak właśnie pokazał jej ich nowy dom, którym będą mieszkać. Był on pięknie urządzony, tak jak sobie śniła. A on o tym wiedział i spełnił jej marzenie. Ale nie jedyne, kolejne mówiło, aby byli razem na zawsze. To byłe ich wspólnie marzenie, które oboje chcieli spełnić. Bardzo się starali, aby nic ich nie poróżniło, aby nic nie zmieniło ich wymarzonej przyszłości.-Kocham Cie.-ona odwróciła się, wspięła na palce oraz obdarzyła jego gorącym pocałunkiem, który zresztą odwzajemnił. 
-Ja... Ciebie... też.-mówił ON między przerwami na oddech. Coraz bardziej pogłębiali pocałunek. Namiętną atmosferę przerwał telefon i muzyka, która z niego leciała, a dokładniej ulubiona piosenka [T.I.] : [T.Ulubiona Piosenka].  Z resztą  jej chłopaka też. On lubił wszystko, co ona, zawsze się z nią zgadzał, zawsze to ONA zawsze się z nią zgadzał, chociaż zazwyczaj nie miała racji. Chciał ją po prostu uszczęśliwić, żeby nie zranić, albo co najgorsze - stracić swojego skarba. Przez pierwsze 30 sekund nie reagowali na dźwięk z komórki i nie przestawali wzajemnie pieścić swoich ust, lecz i ten sygnał zaczął być drażniący. W końcu przerwali, aby ona mogła odebrać telefon.
-Halo?-zapytała.Przez chwilę nic nie mówiła, a po chwili znowu się odezwała, ale co chwilę przerywając, a więc można zrozumień, że ktoś za w tym czasie mówi:
-Aha... Dobrze... Aha... Dobrze... Jasne, będę za niedługo... Dobra, jadę... Tak, jak najbardziej... Dobra... Tak, pa.-rozłączyła się.
-Coś się stało kochanie?-zapytał chłopak z troską w głosie.
-Muszę jak najszybciej jechać do pracy, coś się chyba stało.
-Dobrze, chodź, podwiozę Cię.
-Dzięki skarbie.-ponownie wspięła się na palce i wbiła się w jego czerwone usta.
-Też Cię kocham, mówiłem Ci już to?
-No nie wiem, może z wyjątkiem tych miliona razy to nie...
-No a więc nic mi się nie stanie jeśli powtórzę to po raz kolejny.-uśmiechnął się.
-Ja też Cię kocham, powtarzam.
-No chodź, bo jak słyszałem, to się spieszysz.
-Tak wiem.-[T.I.] wsiadła do samochodu.
-Ale obiecaj mi, że tu jutro wrócimy.-zaczęła.
-Obiecuję, a tak w ogóle, to kto do Ciebie dzwonił?
-A, taki chłopak, Philip, z mojej pracy. A co?
-Nic, po prostu chciałem wiedzieć.-rozszerzył usta w uśmiechu, ukazując rządek białych ząbków.
-A po co? Podejrzewasz mnie o coś?
-O nic. Wierzę Ci bezgranicznie.
-I ja Tobie też...

*Twoja narracja*

Przypominanie wspomnień przerwała Ci Ollie, która się obudziła, bo pewnie zgłodniała. Otarłaś łzy, które napłynęły Ci do oczu podczas ostatnich minut. Tęsknisz za nim, nadal masz nadzieję, że zaraz zadzwoni dzwonek do drzwi, on się w nich pojawi i będzie prosił o przebaczenie. Oczywiście, że byś mu wybaczyła, bo nadal go kochasz i z każdym dniem coraz bardziej cierpisz. Mała znowu przerwała twoje myśli. Popatrzyłaś się na nią i znowu z oczu popłynęła nowa fala słonawych łez. Była taka piękna, chodź malutka, nie mająca o niczym pojęcia, nie mająca pojęcia o problemach dorosłych. O problemach sercowych, które niestety pewnie i ona napotka na swojej drodze, ale nie dopóki jest dzieckiem. Jest taka słodziutka. Ma oczka i uśmiech takie jak jej tatuś. Takie przepełnione miłością. Takie kochane przez Ciebie...


~*~
I jak? Taki inny i bez dokładnie określonego głównego bohatera w postaci chłopaka, a więc jego musicie już sobie sami wstawić. A wy kogo byście wstawiły? Ja Harry'ego...

środa, 5 grudnia 2012

Louis


-Czy ty musisz być taka drażniąca?!
-Tak,bo jeśli nie ja,to kto będzie Cię drażnił?!-za to twoja przyjaciółka oberwała śnieżką.No tak w końcu jest zima,a wy zamiast wygrzewać się pod cieplutkim kocykiem na fotelu,obok kominka, to nacieracie się nawzajem śniegiem.Rozumiem,aby był jeszcze dzień,ale wy musicie to robić wieczorem,gdy światło dają marnie świecące,poustawiane co 50 m lampy. No ależ cóż zrobić,w końcu wy to wy i nikt tego nie zmieni.-A to za co?!-krzyknęła Allie,gdy po raz kolejny śnieżka uderzyła o jej twarz.
-A tak,pomyślmy...Za to,jak bardzo jesteś drażniąca,za to,że...-przerwałaś,aby za chwilę krzyczeć,ponieważ jedna ze śnieżek wpadła Ci za koszulkę.No taj,jeszcze zapomniałam wspomnieć,że latacie w samych koszulkach.Żadnej kurtki,bluzy,sweterka.Nic.Ale cóż zrobić?Powtórzę: W końcu wy,to wy.I zaczęło się.Białe kulki latały na wszystkie strony.A jak byłyście ubrane?Oczywiście na wzór waszych ulubieńców,przynajmniej All...Miała na sobie białe conversy,czerwone rurki oraz pasiastą koszulkę.Przypomina wam kogoś?Tak,macie rację,Louisa,Louisa Tomlinsona.Obydwie się w nim kochałyście,cudowny chłopak.Ale co z tego?I tak go pewnie nie spotkacie...
-Aaaaa!Ziiiiiiiimne!-wylądowałaś w śniegu.Twoja naj zaczęła uciekać.-Poczekaj,dorwę Cię!-wstałaś,otrzepałaś się i pobiegłaś za nią.Tuż za zakrętem,gdzie widziałaś,że wbiegła,ujrzałaś postać o identycznym stroju co ona.Rozmawiała przez telefon.Szybko się schowałaś.Ulepiłaś kilka okrągłych kulek,a później rzuciłaś się na nią.
-A maaaaasz!-krzyczałaś rzucając w nią.
-Cooooo?!Nieeee!
-O Jezu,przepraszam!!!-dopiero teraz zauważyłaś,że to nie swoją przyjaciółkę obrzucasz tylko jakiegoś chłopaka!I to nie jakiegoś,tylko swoje idola!-Sorry,myślałam,że jesteś moją przyjaciółką!
-Przyjaciółką nie,ale przyjacielem mógłbym być.-Uśmiechnął się zalotnie.
-Nic Ci nie jest?!
-Spokojnie,tylko dostałem zimnymi śnieżkami,a nie kulami armatnimi!
-Ach...Na szczęście...
-A tak poza tym-Louis.-wyciągnął rękę przed siebie,a Ty ją uścisnęłaś.
-[T.I.],miło mi.
-[T.I.] co ty robisz?!Tutaj jestem!-twoja Allie przybiegła zdyszana do Ciebie.
-A to jest moja przyjaciółka,Allie.
-Kto?Ja?Co?Ale gdzie?Jak?O co chodzi?-nie kończyła zadawać pytań.Wydawało się,że gdyby Lou jej nie przerwał,to nadal by pytała.Skąd ona bierze tyle języka w gębie?!
-Jestem Louis,miło mi.-do niej też wyciągnął rękę,a ona tylko wybałuszyła oczy.
-Yyyy...Allie,mi też miło.A powie mi ktoś co się stało?-popatrzyliśmy na siebie Louisem i wybuchnęliśmy śmiechem.
-To może kiedy indziej.-zaczełam.
-A może tak pójdziemy na kawę....gdzieś...?-zaproponowała.
-No to może do mnie ?-zaproponował Tomlison.
-Jesteś tego pewny?-spytała dziwnie All.
-Tak...A o co wam chodzi...?-zapytał podejrzanie.
-No bo my tylko wydajemy się spokojne...
-Że co?!
-Nic.-wybuchnęliśmy śmiechem.
-No to idziemy?-spytał.Popatrzyłyśmy na siebie,skinełyśmy równocześnie głowami jak i również równo odpowiedziałyśmy:
-TAK!
 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj trochę krótszy,ale nie najgorszy...chyba... A tak poza tym zapraszam tutaj oraz na mojego tt.