Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liam. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 stycznia 2013

Liam

Inspiracją do tego imagina była piosenka Verby - Młode Wilki, którą możecie odsłuchać TUTAJ. Piosenka wzruszająca, idealnie oddająca klimat imaginka. Aha, i imagin NIE JEST o zespole. No to chyba tyle... Miłego czytania ^^

~*~

Dziewczyna siedziała na kolanach, na ziemi, cicho szklochając. W ręku trzymała ich wspólne zdjęcie; jej i jej chłopaka.. Nieżyjącego już chłopaka... Liama Payna...

-Hej, jesteś tu nowy, prawda?-[T.I.] podeszła do chłopaka, w kącie sali, w jej klasie. On popatrzył jedynie na nią, a ona sympatycznie się do niego uśmiechnęła, chcąc dodać mu otuchy.
-Tak...-Burknął. Cofnął się ponownie w kąt, z którego przed chwilą wysunął się. Jednak jego towarzyszka była nieugięta.
-To może zdradzisz mi przynajmniej jak masz na imię...?-Znowu się uśmiechnęła. Ile w niej radości, chyba nikt nie może pojąć, a tym bardziej więcej jej posiadać. [T.I.] promieniała uśmiechem od ucha do ucha, i zarażając swą radością innych, nawet nie znanych jej ludzi.
-A po co Ci to?-Zapytał ironicznie gruby chłopaczek.
-A po to, byś nie stał tutaj sam, tylko się ze mną troszkę pobawił. W końcu ja jestem [T.I.]-Dziewczyna wyciągnęła w kierunku  chłopaka rękę.
-Liam.-Powiedział. Tyle wystarczyło. Mała dziewczyna pociągnęła Liama na środek sali, do dzieci bawiących się przeróżnymi zabawkami. W końcu byli w przedszkolu ^^

Niby nic, niby tylko przedszkolna, głupia zabawa, ale ta dziewczyna, ta mała dziewczynka, zapoczątkowała ich cudowną znajomość, cudowną przyjaźń. Dlaczego cudowną? No bo kto, nawet w podstawówce, rozumie się bez słów? No bo kto ma zawsze oparcie, w każdej sytuacji, jak właśnie nie prawdziwi przyjaciele? No bo kto ich tylko zobaczył, uważał za uroczą parę, stworzoną tylko dla siebie nawzajem. Mimo, iż byli tak różni; jak ogień i woda, jak niebo i piekło. Odziwo, to ona, to [T.I] była ogniem, to ona była piekłem, bo to właśnie ona z tamtej dwójki była żywiołową, pełną entuzjazmu, pewną siebie dziewczyną. A on? Przeciwieństwo jej. Wiecznie skryty, mało w siebie wierzący, samotny, bo nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Nikt z wyjątkiem jej, z wyjątkiem [T.I.]...
No,ale mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają.
Mówi się, że w końcu każda przyjaźń w miłość się przemieni, i tak było też z tym przypadkiem...

-Ale gdzie Ty mnie ciągniesz?-Szesnastoletnia, wtedy [T.I.] ciągle śmiejąc się, była ciągnięta przez jej najlepszego przyjaciela - Liama. Ten wariat zabrał ją z jej cieplutkiego domku, aby teraz pędzić przez las w środku deszczu. Co chwila potykając się o korzenie drzew i śmiejąc się w niebogłosy. Ale spokojnie, to ten sam Liam, który był w przedszkolu przeszło ponad dziesięć lat temu. Tak na niego działa ta kochana istotka [T.I.].
-Zobaczysz!-Nie przestawali się chichrać. Kto powiedział, że to jest zakazane? Że śmiech jest zakazany? No właśnie, nikt :) A dla nich to był jakby lek, jakby osobisty narkotyk.
-Jesteśmy!-Lii krzyknął triumfalnie.
-Jak tu pięknie!-[T.I.] była pełna zachwytu. W końcu właśnie jej oczom ukazała się zielona polana, z kocyczkiem rozłożonym na środku, oczywiście w zielono - niebieską kratę, a na niej postawiony został brązowy, wyklinowy koszyk.
-Piknik!-Krzyknęła pełna entuzjazmu.
-To dla Ciebie.-Jej towarzysz wskazał  na przygotowane rzeczy.-Dla nas...-Dodał.
-Liam, jak ja Cię za to kocham!-Ona rzuciła się na niego, obejmując go, a on jedynie wyszeptał:
-Ja Ciebie też...Ale inaczej...-Było to ciche, ale jego przyjaciółka była na tyle blisko, aby to usłyszeć. Cofnęła się niepewnie, swoje dłonie położyła na ramionach brązookiego. Zlustrowała go wzrokiem, a uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy.
-O co Ci chodzi...?-Zapytała niepewnie.
-No bo widzisz, [T.I.]...-Westchnął, ale po chwili kontynuował:-Ja Cię kocham... I to nie jest zwykłe zauroczenie. Kocham Cię, kocham Cię! Kocham Cię za to, jaka jesteś, za Twoją radość do życia, za podejście pełne entuzjazmu do wszystkiego . Kocham Cię za to, że po prostu jesteś. Jesteś wyjątkowa. Nie boisz się postępować pewnie, taj, jak chcesz, nie boisz powiedzieć czegoś, co jest dla Ciebie ważne. Nie boisz się krytyki, nie przejmujesz się nią. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Było to w przedszkolu. Ty podeszłaś do mnie, do grubego chłopaka, który stał w kącie, sam. Pomimo tego, że odpychałem Twoją chęć do mnie, to Ty się nie poddawałaś. Jakby bardzo Ci na tym zależało. Może nie okazałem tego, ale zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy tak o mnie 'walczyłaś'. Mimo, że byłem inny, to Ty jako jedyna dałaś mi szansę. Jesteś moją nadzieją na lepsze. Zawsze, po przebudzeniu, jesteś moją pierwszą myślą. Przed moimi oczami pojawia się Twoja twarz, a ja już rozumiem, że choć mamy spotkać się za dwie godziny w szkole, to i tak za Tobą tęsknię. Jesteś zawsze przy mnie, jak Cię potrzebuję. Zawsze mi pomagasz, czasami nawet wtedy, kiedy pomocy nie potrzebuję.-Uśmiechnął się, jakby sam do Siebie.-Ale chcesz dobrze, zawsze jesteś skora do pomocy, z chęcią wyciągasz pomocną dłoń. Zawsze myślisz najpierw o innych, dopiero później o Sobie. Masz mnóstwo marzeń celów, które chcesz spełnić. Są one cudowne. To Ty jesteś cudowna! Kocham Cię [T.I.], rozumiesz? KOCHAM CIĘ!-Krzyknął, a w oczach jego słuchaczki pojawiły się łzy. Łzy radości, że ktoś o nią dba, ktoś ją kocha. Zawsze szukała swojej drugiej połówki gdzieś daleko, chodź idealną dla niej miała przy Sobie, jednak nie doceniała tego.
-Jeeeej..Liam...To było piękne. I chcę, abyś wiedział, ze też Cię kocham. I to też nie jest tylko jakieś tam zauroczenie, ale prawdziwa, szczera miłość, na lata, na wieki, na...-Nie dokończyła, bo jej ukochany zamknął jej usta w pocałunku, który ona odwzajemniła. Był to jej pierwszy pcałunek... Jak z bajki, taki, jaki sobie wymarzyła; W deszczu, z osobą, którą kocha szczerze. A one teraz czuła, że to jest prawdziwe uczucie...
-A więc zostaniesz moją dziewczyną?-Zapytał z nadzieją w głosie.
-Zostanę...-Powiedziała, a on ponownie wbił się w jej usta....

Wspomnienia są teraz tak bardzo bolesne. Trzy lata, trzy lata minęły od ich pierwszego pocałunku. Od pocałunku, dzięki któremu do niedawna byli parą. Niestety, ale los nie chciał, aby spełnili swoje marzenia, o byciu razem już na zawsze, już na wieczność... Los zabrał Liama z drogi [T.I.] niespełna miesiąc temu, a ona nie może się z tego otrząsnąć. W końcu obiecywał, obiecywał, że będą razem, a teraz co? Teraz ją zostawił...A ona przecież nie może bez niego żyć. Nie ma po co wstawał rano, bo nie ujrzy już swojego ukochanego. Cały entuzjazm, cała radość z niej 'wyparowały'. Nie już śladu z tej dziewczynki z przedszkola. Czy da się żyć bez powietrza? Nie. A bez tlenu? Też nie. A on był jej powietrzem, był jej tlenem,  niezbędnym do życia...
Wspomnienia cisną na oczy łzy. [T.I.] już nawet nie próbuje ich zatrzymywać, bo wie, że to jest bez sensu. Wypłakała już morze słonej cieczy. Na chwilę wstała, skierowała się do biurka, skąd wzięła długopis i jakieś pudełko, po czym wróciła ponownie na miejsce. Ponownie chwyciła zdjęcie, wolnym gestem odwróciła je i zaczęła po nim pisać, ocierając łzę.
"Wiem, że to miało być inaczej. Wiem, że niczego nie naprawię płaczem. Tak bardzo pragnę z Tobą być. Kiedy nie ma Ciebie, ja już nie mam nic."
Wyciągnęła nagle kilkanaście tabletek.  Wiedziała, że za chwilę wszystko się skończy, że za chwilę będzie ze swoim chłopakiem. Jednak bała się, a to było dla niej niezwykłe uczucie, niecodzienne, niespotykane jak dotąd... Nie wiedziała jednak, że jej ukochany cały czas był przy niej. Obiecał jej, że ją nie opuści i tego nie zrobił. Mimo, że śmierć go zabrała jego dusza pozostała. Ona nieświadoma wzięła te tabletki do buzi. Jego duch krzyczał, lecz jego głos był nierealny, próbował złapać ją, lecz był bezradny. Jej delikatne ciało osuwało się na ziemię, jej oczy gasły, a on tulił ją do siebie. Zrobiła to, by być z ukochanym, by spotkać go w nieznanym...


HISTORIA MIŁOŚCI, BEZ KTÓREJ ONI NIE MOGLI ŻYĆ, KTÓREJ INNI NIE MOGLIBY ZROZUMIEĆ...


~*~

No to mamy smutny. Ale zanim będziecie mnie krytykować, od razu mówię, że niektóre słowa, zdania czy nawet fragmenty są zabrane z tekstu piosenki. Mam nadzieję, że wam się imagin podobał...
Wika

niedziela, 23 grudnia 2012

Wszyscy


-POWIEDZIAŁEŚ IM?!
-NIE!
-ALE JAK TO?!
-Nie było okazji!
-Ja Cię kiedyś chyba zabiję! Co Ty sobie wyobrażasz?! Przyjeżdżam tutaj, będę z wami święta obchodzić, ale nie! Oni nic o mnie nic nie wiedzą, bo nie było okazji!-Powiedziałam z ironią, Naprawdę, aby być takim debilem, to jest sztuka.
-Ale przepraszam! Wybacz mi, więcej to się nie powtórzy!-Hazza błagalnie padł na kolana, z rękami złożonymi, jak do modlitwy.-Wybacz, [T.I.], daj mi jeszcze jedną szansę!-Wygląd Harolda, i zachowanie doprowadziło Cię do śmiechu. Próbowałam się opanować i udawać złą oraz srogą, ale przy takim dziecku, jakim był Harry - było to wręcz niemożliwe!
-No dobra pajacu, ale teraz idziemy im o wszystkim powiedzieć, dobrze? Chcę, aby wiedzieli o mnie wszystko, co muszą...
-Dowiedzą się, spokojnie. A teraz chodź i świętuj z nami to cudowne święto, którym jest Boże Narodzenie!
-Dobra...-Powiedziałam.-Jednak nie jestem do końca przekonana... A może jednak im powiedzieć to teraz...? Na początku... ?
-Ale co powiedzieć?-Do pokoju wpadł Lou. A więc tak jak myślałam - cały czas stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Skąd to wiem? Bo gdy Loui się pojawił, to reszta też się wyłoniła zza drzwi.-Jesteście razem?-Zapytał. My, to znaczy ja z Harrym, popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta nie wiedziała, o co nam chodzi. Jednak po chwili już się uspokoiliśmy.
-Ja? Z Harrym?-Ponownie napadł mnie śmiech. Hazze też.
-Ja? Z [T.I.]?-Teraz śmieliśmy się obydwoje.
-My jesteśmy jedynie przyjaciółmi!-Powiedziałam w uśmiechu.
-A nie parą!- Dokończył za mnie Loczek.
-To o czym wy mówiliście? Wszystko słyszeliśmy!
-A więc podsłuchiwaliście, prawda Niall?
-No...No...To znaczy...
-To znaczy, że tak.-Uśmiechnęłam się serdecznie.
-A więc o czym mówiliście? O czym nie wiemy, a powinniśmy?- Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy, a na niej pojawiło się zakłopotanie. Spojrzałam kątem oka na kociarza. Jego twarz przybrała podobny obraz.
-Chodźcie, musimy gdzieś pojechać.  Tam wam wszystko wytłumaczymy...-Zaczął twój przyjaciel.
-A nie możecie tutaj?
-Nie, niestety, ale nie. Tylko ubierzcie się ciepło...
-Dobra.-Chłopcy krzyknęli chórem, po czym wyparowali z pokoju. Popatrzyłam na Harolda. Na jego twarzy nie znajdował się, jak zazwyczaj - uśmiech, ale zakłopotanie i przygnębienie. Popatrzył na mnie, przeszywając swoimi zielonymi tęczówkami na wylot. Jego kocie oczy szkliły się. Wyszeptał zwykłe 'Przepraszam' i wyszedł z pokoju. Stałam jeszcze przez chwile tam sama, na środku pomieszczenia. Patrzyłam przed siebie, licząc, że odpowiedź się jakoś ujawni. Na co odpowiedź? Odpowiedź na trudne pytania, o tym, jak sobie teraz poradzić, co zrobić, co wybrać, co jest dobre, a co złe. Dla mnie było to trudne.
-[T.I.] pospiesz się!-Z dołu było słychać Zayna.
-Już idę!-Odkrzyknęłam, po czym szybko wpadając do pokoju, zabrałam kurtkę i wypadając, tak samo szybko jak się w tym pokoju znalazłam, zbiegłam po schodach. W przedpokoju ubrałam kurtkę, w pośpiechu buty i wyszłam z domu. W aucie czekali już chłopcy. Wow. Szybcy są, szczególnie Zayn! Zazwyczaj to na niego ostatniego czekamy. No nic. Wsiadłam do samochodu, zajęłam miejsce koło kierowcy i jechałam przez drogę w milczeniu, w głowie wymyślając wytłumaczenie i inne monologi...
-Ej, Ty! Loczek!-Zaczął marchewkozjadacz, wychylając się zza mojego siedzenia. Jego ton głosu mnie rozbawił.-Włącz ogrzewanie, bo tutaj za chwilę padniemy z zimna!
-Dobra, dobra.-Harreh przekręcił pokrętło. A, no tak! Nie wspomniałam, że mamy zimę.
Jechaliście już przez 30 minut, na dworze zaczął padać biały puch, zwany śniegiem, drogi były nadal opasane śliską powłoką z lodu, drzewa były przyozdabiane szronem, a szyby w aucie były zaparowane. Warunki do jazdy -> okropne!
-Odezwiesz się coś, [T.I.]?-zapytał się Liam.
-Hę?
-Od pół godziny nic nie mówisz. Może się w końcu odezwiesz?
-Aha.
-...
-No, odezwałam się.-Wyszczerzyłam się. Za to mina Liama była zniewalająca. Zaczęłam się chichrać. Nie mogłam przestać! Dady jedynie gapił się na mnie tymi swoimi brązowymi tęczówkami. Do mnie dołączyła reszta. Śmiech wypełnił całe autko. Mój serdeczny przyjaciel Hazza popatrzył się na mnie uroczo, ukazując swoje anielskie dołeczki. Zatopiłam się w jego dużych, kocich, zielonych oczach.
-Harry! Uważaj!-Usłyszałam jedynie krzyk Nialla, po czym poczułam przeszywający mnie ból, który był tak mocny, że nie do opisania. Przed oczami miałam ciemność. Jednak po chwili ból przeszedł, a ja już nic nie czułam...

*2 lata później*
*Narracja 3-osobowa*
Chłopcy stali nad grobem [T.I.] i Harry'ego. Ich przyjaciół. Oni już nie żyli. Nie żyli już przez dwa lata, przez wypadek,z którego nie wyszli żywo. Jak to się stało, pytacie? A więc tak:

Biały puch padał coraz mocniej, droga była przyozdobiona lodem, drzewa szronem, a szyby, jakby chcąc utrudnić jazdę - czasy czas były zaparowane. Mimo iż kierowca, którym był w tamtej chwili Harry, co chwila je oczyszczał ręką, po chwili znów był ten sam problem. Jednak on się nie poddawał, i chodź wszyscy wiedzieli, że go to drażniło, cały czas próbował. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle Niall zauważył ciężarówkę, która jedzie wprost na nich! Próbował ostrzec Hazze, ale nic to nie dało. Było za późno... A dlaczego Loczek sam nie zauważył pędzącego na nich auta? Bo wpatrywał się w piękne, duże, niebieskie oczy [T.I.], które były przepełnione radością, ale też troską. To było ostatnie, co widział...

A więc tak to się skończyło. Ciężarówka uderzyła w nich. [T.I.] i Harold nie przeżyli, reszta wyszła z tego, jednak był to cud, dla niektórych. Wiele osób sądzi, że to właśnie oni, czyli Hazz i jego przyjaciółka, uratowali resztę, gdyż to oni pierwsi zginęli. Przez to, ich duchy uchroniły resztę. Dzięki nim żyją..
Na myśl o wspomnieniach starych przyjaciół, gdyż w tym miejscu, na cmentarzu zawsze one powracają, w każdym oku obecnych tu chłopaków pojawiły się łzy. Jedynie Niall, który płakał od początku, wtulony był w kurtkę Liama. Łzy smutku, przygnębienia, bólu, rozpaczy...Bo przecież już nikt im przyjaciół nie zwróci...Dzisiaj mija rocznica  ich śmierci, dokładnie dwa lata. Dla wszystkich pamiętna data, ale nie kojarząca się z dobrym. Louis, najbliższy przyjaciel zielonookiego, najbardziej to wszystko przeżywał. Jednak nie okazywał tego aż tak bardzo, chcąc dać dobry przykład reszcie, jako najstarszy. Jednak nie było mu łatwo. Stracił najlepszego przyjaciela...
Pewnie jest jeszcze jedno, co wam chodzi po głowie, a mianowicie, co Harry nie powiedział reszcie o [T.I.], prawda? Jednak tego już się nie dowiemy... 
Oni zabrali swoją tajemnicę do grobu...


~*~
Sorry, nie chciałam nikogo uśmiercać, szczególnie tuż przed świętami, ale mam taki humor, co też wpłynął na moje pisanie, oraz brak weny na szczęśliwe zakończenie. Może ona  w końcu powróci i kogoś złączę razem na zawsze? Tego jeszcze nie wiem... Jednak jak dla mnie ten imagin nie wyszedł jednak tak źle ^^ Jednakże to do was należy ostatnie słowo. Ale teraz coś ważniejszego:
ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH ORAZ POGODNYCH ŚWIĄT! SUPER SYLWESTRA, ORAZ SPEŁNIENIA TYSIĄCA ŻYCZEŃ!!! NO I NAJWAŻNIEJSZE! : KONCERTU ONE DIRECTION W POLSCE!!! :D
To tyle od mnie ^^