wtorek, 4 grudnia 2012

Hazza Part 2.


-A więc znów się spotykamy...-głos dziewczyny,kobiety,o ile dobrze rozpoznałem,odezwał się.
-Ach,tak...Tyle się nie widzieliśmy-ku mojemu zdziwieniu,odezwał się loczek.Co on wyprawia?!
-Liam,co robimy?!-Wyszeptałem Daddiemu na ucho.Nie odpowiedział...
-Ale nie tyle,abym zapomniała,że mam się zemścić.-O matko!O Boże!Ktoś się do nas zbliża!

Dziewczyna wyszła z ukrycia.Miałem rację,w ręce miała siekierę.Ale się boję!Mam ciarki na całych plecach!A Hazzie odbija,chyba!On ją zna,że do niej się odezwał?!
-A więc proszę,zabij mnie jeśli to konieczne...-Loczek zwariował!Co on gada?!A może jest w jakimś transie...
-A MASZ!!!-Dziewczyna podniosła siekierę i...zaczeła się śmiać,a Zielonooki jest zawtórnował...Nie wiedziałem o co chodzi!Oni podeszli do siebie i się przytulili.Dziwnie się czułem.Popatrzyłem na resztę chłopaków,oni widocznie też niczego nie rozumieli!
-Nie wiem,jak Ty,ale ja pamiętam to,jakby to było wczoraj!-Zaczęła ona.
-Ja też...-Hazziątko jest odpowiedziało.
-POWIE MI KTOŚ W KOŃCU O CO TUTAJ CHODZI?!-Krzyknąłem,nie wytrzymując.
-Ach tak!-nie wiedziałem o co chodzi naszemu kociarzowi.-Wy jej jeszcze nie znacie!-powiedział jakby do siebie.-A więc to jest [T.I.] i to jest moja przyjaciółka,o której wam mówiłem.
-A więc im o mnie mówiłeś?!-zaśmiała się [T.I.].-A czy ja Ci pozwoliłam?
-No w sumie to nie...-Harry zrobił minkę zbitego szczeniaczka.Jakie to smutne...
-Nie ważne!Jestem [T.I.],ale mówcie mi...
-Allien!-krzyknął jak oparzony loczuś.Nie poznaję go!Jak ta dziewczyna na niego działa...
-A więc tak.-uśmiechnęła się promiennie.
-A dlaczego tak?
-Bo tak.A wy to...?
-Zayn.
-Marchewkozżeracz!
-A więc Louis!
-Skąd wiesz?
-Nie tylko wam ten głupek mówił o kimś innym...
-A więc co jeszcze wiesz...?
-Ze jesteś Louis,kochasz marchewki,pomarańczowy,chodzisz w bluzkach w paski,czerwonymi rurkami,conversami oraz nie nosisz skarpetek.-uśmiechnęła się.-Co jeszcze Harryh?
-Yyy...W sumie to chyba nie...-zapytany chłopak odpowiedział.
-A więc Ty pewnie jesteś...-zaczęła.
-Niall-przerwał jej Irlandczyk.
-No właśnie!
-Że co?
-A nic.A Ty jesteś Liam.
-No wiem.-wyszczerzył się Lii.
-A Ty..Ty..Ty tu mieszkasz?I po co Ci to?-Pokazałem na siekierkę.-Po co jesteś w białych rękawiczkach?Opowiesz coś o sobie?-Nie przestawałem pytać.Tak,właśnie taki jestem.
-Dobrze się czujesz?-popatrzyła na mnie dziwnie.-Czy wszystko ok?
-No...w sumie tak.Dlaczego pytasz?
-Bo się zapytałeś,czy tutaj mieszkam!Czy wyglądam aż tak strasznie?
-No w sumie to nie...
-Aha,fajnie wiedzieć,to właśnie jesteście na miejscu zabójstwa.
-Wiedziałem,mówiłem wam,że one jest psychopatką!-wystraszyłem się i chciałem uciec,ale mnie ktoś zatrzymał.
-Ja?Psychopatką?Nie,absolutnie!Służę w NCIS,wydziale zabójstw!Nikogo nie zabiłam!
-A dlaczego masz topór?!
-Po pierwsze,to nie topór.-powiedziała łagodniej.-To siekiera,która ktoś zabił mężczyznę i pozostawił na miejscu zbrodni. A jeśli chcesz zapytać o rękawiczki,to one są po to,aby nie zatrzeć odcisków palców swoimi.Właśnie ją niosłam do samochodu.Nie masz się co mnie bać!
-Allien!!!-ktoś się wydzierał.-Wracaj tu natychmiast!Co,ktoś Cię po drodze zabił tą siekierką czy co?!
-A wiesz co?-krzyknął Hazza.-TAAAK!
-Loczuś!-kolejna dziewczyna się wyłoniła.-Jak cię dawno nie widziałam!Allien,choć,musimy dzisiaj to skończyć,bo jutro reszta przyjeżdża.
-Możesz się zając tym z Abbs?Ja zabiorę chłopaków,bo jak zgadnę,dlatego tu są,że głupek znowu czegoś zapomniał.
-Dobra,ale to będzie ostatni raz!
-Niech Ci będzie.To widzimy się potem.To co,zawieść was gdzieś?-Zwróciła się do nas.-I spokojnie,nie zabiję was.-Uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Właściwie to do Ciebie.
-To mogłeś mnie uprzedzić!Ale niech wam będzie.Auto stoi za domem.Za chwilę przyjdę.
-A...
-Nie,ja kieruję.
-Niech Ci będzie.-zielonooki zrobił smutną minkę,po czym się udaliśmy do wozu.Trochę się boję,ale ta dziewczyna nie wygląda mi na psychopatkę...


*Twoja perspektywa* *3 miesiące później*
Znów wspominamy nasze pierwsze spotkanie z chłopakami.Teraz już wszyscy się z tego śmiejemy.Właśnie gramy w butelkę.Jak fajnie się z nimi gra!Teraz jesteśmy w Londynie.Razem z dziewczynami,czyli Abby i Baśką zostałyście tu (oczywiście troszeczkę pomogłyście) przeniesione.Cieszycie się i mieszkacie z chłopakami.Zaakceptowali was.
-Ding-dong-rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.Chyba pizza.Poszłaś otworzyć.
-Ile?
-Witaj.-ten głos przyprawiał Cię o dreszcze.Wiesz kto to jest...i wiesz gdzie powinien być!I przez kogo...
-Czego chcesz?!Powinieneś być w...-nie dokończyłaś.
-Nie,wypuścili mnie wcześniej za dobre sprawowanie.-Cofnęłaś się,bojąc tego człowieka.W końcu ty jego wpakowałaś za kratki.
-Spokojnie,nic Ci nie zrobię.Skończyłem z tym.
-To dobrze.Ile płacę?-zapłaciłaś mu wyznaczoną cześć pieniędzy,po czym podziękowałaś i z powrotem udałaś się do pokoju.
-Pizza przyszła!-Powiedziałaś entuzjastycznie już zza ściany,ale doznałaś szoku,bo był tak tylko Hazza-A gdzie reszta?
-Słucham [T.I.],musimy porozmawiać.
-Powinnam się bać się cieszyć?-powiedziałaś żartem.
-A więc widzisz...podobasz mi się...
-...
-Nic nie odpowiesz?
-A co mam?
-No...hmmm...może Ty mi też Harry!
-No to...Ty mi też Harry!
-Serio?
-No w sumie to tak!
-A od...
-Możesz przestać psuć taką piękną chwilę?

-Ach tak...-połączył was teraz w gorrącym pocałunku...

3 komentarze: