~*~
Dziewczyna siedziała na kolanach, na ziemi, cicho szklochając. W ręku trzymała ich wspólne zdjęcie; jej i jej chłopaka.. Nieżyjącego już chłopaka... Liama Payna...
-Hej, jesteś tu nowy, prawda?-[T.I.] podeszła do chłopaka, w kącie sali, w jej klasie. On popatrzył jedynie na nią, a ona sympatycznie się do niego uśmiechnęła, chcąc dodać mu otuchy.
-Tak...-Burknął. Cofnął się ponownie w kąt, z którego przed chwilą wysunął się. Jednak jego towarzyszka była nieugięta.
-To może zdradzisz mi przynajmniej jak masz na imię...?-Znowu się uśmiechnęła. Ile w niej radości, chyba nikt nie może pojąć, a tym bardziej więcej jej posiadać. [T.I.] promieniała uśmiechem od ucha do ucha, i zarażając swą radością innych, nawet nie znanych jej ludzi.
-A po co Ci to?-Zapytał ironicznie gruby chłopaczek.
-A po to, byś nie stał tutaj sam, tylko się ze mną troszkę pobawił. W końcu ja jestem [T.I.]-Dziewczyna wyciągnęła w kierunku chłopaka rękę.
-Liam.-Powiedział. Tyle wystarczyło. Mała dziewczyna pociągnęła Liama na środek sali, do dzieci bawiących się przeróżnymi zabawkami. W końcu byli w przedszkolu ^^
Niby nic, niby tylko przedszkolna, głupia zabawa, ale ta dziewczyna, ta mała dziewczynka, zapoczątkowała ich cudowną znajomość, cudowną przyjaźń. Dlaczego cudowną? No bo kto, nawet w podstawówce, rozumie się bez słów? No bo kto ma zawsze oparcie, w każdej sytuacji, jak właśnie nie prawdziwi przyjaciele? No bo kto ich tylko zobaczył, uważał za uroczą parę, stworzoną tylko dla siebie nawzajem. Mimo, iż byli tak różni; jak ogień i woda, jak niebo i piekło. Odziwo, to ona, to [T.I] była ogniem, to ona była piekłem, bo to właśnie ona z tamtej dwójki była żywiołową, pełną entuzjazmu, pewną siebie dziewczyną. A on? Przeciwieństwo jej. Wiecznie skryty, mało w siebie wierzący, samotny, bo nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Nikt z wyjątkiem jej, z wyjątkiem [T.I.]...
No,ale mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają.
Mówi się, że w końcu każda przyjaźń w miłość się przemieni, i tak było też z tym przypadkiem...
-Ale gdzie Ty mnie ciągniesz?-Szesnastoletnia, wtedy [T.I.] ciągle śmiejąc się, była ciągnięta przez jej najlepszego przyjaciela - Liama. Ten wariat zabrał ją z jej cieplutkiego domku, aby teraz pędzić przez las w środku deszczu. Co chwila potykając się o korzenie drzew i śmiejąc się w niebogłosy. Ale spokojnie, to ten sam Liam, który był w przedszkolu przeszło ponad dziesięć lat temu. Tak na niego działa ta kochana istotka [T.I.].
-Zobaczysz!-Nie przestawali się chichrać. Kto powiedział, że to jest zakazane? Że śmiech jest zakazany? No właśnie, nikt :) A dla nich to był jakby lek, jakby osobisty narkotyk.
-Jesteśmy!-Lii krzyknął triumfalnie.
-Jak tu pięknie!-[T.I.] była pełna zachwytu. W końcu właśnie jej oczom ukazała się zielona polana, z kocyczkiem rozłożonym na środku, oczywiście w zielono - niebieską kratę, a na niej postawiony został brązowy, wyklinowy koszyk.
-Piknik!-Krzyknęła pełna entuzjazmu.
-To dla Ciebie.-Jej towarzysz wskazał na przygotowane rzeczy.-Dla nas...-Dodał.
-Liam, jak ja Cię za to kocham!-Ona rzuciła się na niego, obejmując go, a on jedynie wyszeptał:
-Ja Ciebie też...Ale inaczej...-Było to ciche, ale jego przyjaciółka była na tyle blisko, aby to usłyszeć. Cofnęła się niepewnie, swoje dłonie położyła na ramionach brązookiego. Zlustrowała go wzrokiem, a uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy.
-O co Ci chodzi...?-Zapytała niepewnie.
-No bo widzisz, [T.I.]...-Westchnął, ale po chwili kontynuował:-Ja Cię kocham... I to nie jest zwykłe zauroczenie. Kocham Cię, kocham Cię! Kocham Cię za to, jaka jesteś, za Twoją radość do życia, za podejście pełne entuzjazmu do wszystkiego . Kocham Cię za to, że po prostu jesteś. Jesteś wyjątkowa. Nie boisz się postępować pewnie, taj, jak chcesz, nie boisz powiedzieć czegoś, co jest dla Ciebie ważne. Nie boisz się krytyki, nie przejmujesz się nią. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Było to w przedszkolu. Ty podeszłaś do mnie, do grubego chłopaka, który stał w kącie, sam. Pomimo tego, że odpychałem Twoją chęć do mnie, to Ty się nie poddawałaś. Jakby bardzo Ci na tym zależało. Może nie okazałem tego, ale zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy tak o mnie 'walczyłaś'. Mimo, że byłem inny, to Ty jako jedyna dałaś mi szansę. Jesteś moją nadzieją na lepsze. Zawsze, po przebudzeniu, jesteś moją pierwszą myślą. Przed moimi oczami pojawia się Twoja twarz, a ja już rozumiem, że choć mamy spotkać się za dwie godziny w szkole, to i tak za Tobą tęsknię. Jesteś zawsze przy mnie, jak Cię potrzebuję. Zawsze mi pomagasz, czasami nawet wtedy, kiedy pomocy nie potrzebuję.-Uśmiechnął się, jakby sam do Siebie.-Ale chcesz dobrze, zawsze jesteś skora do pomocy, z chęcią wyciągasz pomocną dłoń. Zawsze myślisz najpierw o innych, dopiero później o Sobie. Masz mnóstwo marzeń celów, które chcesz spełnić. Są one cudowne. To Ty jesteś cudowna! Kocham Cię [T.I.], rozumiesz? KOCHAM CIĘ!-Krzyknął, a w oczach jego słuchaczki pojawiły się łzy. Łzy radości, że ktoś o nią dba, ktoś ją kocha. Zawsze szukała swojej drugiej połówki gdzieś daleko, chodź idealną dla niej miała przy Sobie, jednak nie doceniała tego.
-Jeeeej..Liam...To było piękne. I chcę, abyś wiedział, ze też Cię kocham. I to też nie jest tylko jakieś tam zauroczenie, ale prawdziwa, szczera miłość, na lata, na wieki, na...-Nie dokończyła, bo jej ukochany zamknął jej usta w pocałunku, który ona odwzajemniła. Był to jej pierwszy pcałunek... Jak z bajki, taki, jaki sobie wymarzyła; W deszczu, z osobą, którą kocha szczerze. A one teraz czuła, że to jest prawdziwe uczucie...
-A więc zostaniesz moją dziewczyną?-Zapytał z nadzieją w głosie.
-Zostanę...-Powiedziała, a on ponownie wbił się w jej usta....
Wspomnienia są teraz tak bardzo bolesne. Trzy lata, trzy lata minęły od ich pierwszego pocałunku. Od pocałunku, dzięki któremu do niedawna byli parą. Niestety, ale los nie chciał, aby spełnili swoje marzenia, o byciu razem już na zawsze, już na wieczność... Los zabrał Liama z drogi [T.I.] niespełna miesiąc temu, a ona nie może się z tego otrząsnąć. W końcu obiecywał, obiecywał, że będą razem, a teraz co? Teraz ją zostawił...A ona przecież nie może bez niego żyć. Nie ma po co wstawał rano, bo nie ujrzy już swojego ukochanego. Cały entuzjazm, cała radość z niej 'wyparowały'. Nie już śladu z tej dziewczynki z przedszkola. Czy da się żyć bez powietrza? Nie. A bez tlenu? Też nie. A on był jej powietrzem, był jej tlenem, niezbędnym do życia...
Wspomnienia cisną na oczy łzy. [T.I.] już nawet nie próbuje ich zatrzymywać, bo wie, że to jest bez sensu. Wypłakała już morze słonej cieczy. Na chwilę wstała, skierowała się do biurka, skąd wzięła długopis i jakieś pudełko, po czym wróciła ponownie na miejsce. Ponownie chwyciła zdjęcie, wolnym gestem odwróciła je i zaczęła po nim pisać, ocierając łzę.
"Wiem, że to miało być inaczej. Wiem, że niczego nie naprawię płaczem. Tak bardzo pragnę z Tobą być. Kiedy nie ma Ciebie, ja już nie mam nic."
Wyciągnęła nagle kilkanaście tabletek. Wiedziała, że za chwilę wszystko się skończy, że za chwilę będzie ze swoim chłopakiem. Jednak bała się, a to było dla niej niezwykłe uczucie, niecodzienne, niespotykane jak dotąd... Nie wiedziała jednak, że jej ukochany cały czas był przy niej. Obiecał jej, że ją nie opuści i tego nie zrobił. Mimo, że śmierć go zabrała jego dusza pozostała. Ona nieświadoma wzięła te tabletki do buzi. Jego duch krzyczał, lecz jego głos był nierealny, próbował złapać ją, lecz był bezradny. Jej delikatne ciało osuwało się na ziemię, jej oczy gasły, a on tulił ją do siebie. Zrobiła to, by być z ukochanym, by spotkać go w nieznanym...
HISTORIA MIŁOŚCI, BEZ KTÓREJ ONI NIE MOGLI ŻYĆ, KTÓREJ INNI NIE MOGLIBY ZROZUMIEĆ...
~*~
No
to mamy smutny. Ale zanim będziecie mnie krytykować, od razu mówię, że
niektóre słowa, zdania czy nawet fragmenty są zabrane z tekstu piosenki.
Mam nadzieję, że wam się imagin podobał...
Wika